Książki w maju

Veronika Rusch: Fratricide

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

Brakuje kolorów. Wszystko jest skąpane w jasnej bieli. Nie ma nic innego, ani niebieskiego, ani czerwonego, ani zielonego. Nie ma więcej kolorów dla Ruth Imhofen.

Przez ostatnie 24 lata utalentowany malarz spędził w psychiatrii. Zamknięty, odizolowany od świata zewnętrznego. Jej brat Johannes był tym, który promował jej instrukcje na początku lat osiemdziesiątych po tym, jak Ruth został oskarżony o zamordowanie swojego kochanka w szaleństwie narkotykowym.

Dwadzieścia cztery lata później Ruth Imhofen zostaje zwolniona za namową młodego lekarza, który ma poważne wątpliwości co do jej winy. Zwraca się do monachijskiej prawniczki Clary Niklas jako dozorczyni Ruth Imhofen, ale nawet zanim wyjaśni Klarę na tle sprawy, jest śmiertelnie niebezpieczny. A potem brat Ruth, Johannes Imhofen, również został zamordowany.

Wszystkie dowody przemawiają przeciwko Ruth, a Clara chce upuścić sprawę tak szybko, jak to możliwe. Ale potem spotyka głęboko zaniepokojoną Ruth Imhofen - i natychmiast zostaje rzucona pod jej urok. Powoli pojawiają się wątpliwości co do poczucia winy Ruth i zaczyna ponownie otwierać sprawę, wbrew woli policji kryminalnej i dyrektora psychiatrycznego. I wymyśla najbardziej okrutną historię.



Na następnej stronie: Fratricide - ekscytujący thriller o okrutnej prawdzie

Podobnie jak jej bohater Clara Niklas, autorka Veronika Rusch pracuje również jako prawnik.

© Alexandra Simon

autor Veronika Rusch jest prawnikiem i zarządza własną kancelarią w Garmisch-Patenkirchen. Więc kobieta wie o czym pisze. Zaskoczyła już krytyków debiutem „The Law of Wolves” sympatycznej monachijskiej prawniczki Clary Niklas. A teraz to jej następca „Bratobójcze” pojawiła.

dobrze, Veronika Rusch z pewnością nie jest najbardziej utalentowanym pisarzem pod słońcem. Niektóre dialogi wydają się zbyt banalne, zbyt żałosne niektóre opisy. A jednak tak jest „Bratobójcze” porywający thriller o poczuciu winy, utraconych szansach i morderczej prawdzie ukrywającej się za mrocznymi ścianami kliniki psychiatrycznej.

Warto przeczytać!



Bratobójstwo Veroniki Rusch. Skrzynka dla Klary Niklas. Książka w miękkiej oprawie Goldmann, 448 stron 7,95 EUR ISBN: 978-3-442-47004-4

Na następnej stronie: „Fratricide” Leseprobe

Leseprobe: Fratricide

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

PROLOG

Stara kobieta z trudem zamrugała oczami. W pokoju było ciemno i nie wiedziała, która jest godzina. Na zewnątrz deszcz falował. W tym porannym zmierzchu stara kobieta widziała gorzej niż zwykle. W rzeczywistości rozpoznała tylko schematy w różnych odcieniach szarości.

"Eva?" Słyszała kroki w korytarzu. Ale nikt nie odpowiedział. To było niezwykłe. Pielęgniarka, która pomagała jej wstać rano, zawsze była widoczna z daleka, aby jej nie przestraszyć.

„Czy to ty, Eve?” Zapytała ponownie, słysząc na własne oczy, jak brzmi jej drżący głos. Z trudem staruszka wyprostowała się w łóżku i słuchała. W domu było cicho. Musiała się mylić. Ale kiedy opadła z powrotem na wysokie poduszki, usłyszała coś jeszcze. Kroki, które podeszły bliżej. A potem głos. Wyszła z drzwi, szepcząc, ledwo słyszalna dla słabych uszu starej kobiety.

„Kto tam jest?” Kobieta chciała brzmieć energicznie, chciała wygnać takie dowcipy, ale głos jej zawiódł. Leżała bezradnie w łóżku, usiłując usłyszeć, co mówi się za drzwiami, gdy strach powoli wkradł się w nią. Kiedy w końcu zrozumiała słowa, zamarła. Były to linie wiersza, słowa, których nie słyszała od lat. Pośpiesznie próbowała włączyć lampkę na stoliku nocnym, ale jej artretyczne palce nie złapały przełącznika. Z hukiem lampa wylądowała na ziemi. Kobieta słyszała łamanie żarówki. Zaczęła drżeć.



Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

„Więźniowie w wieży chwytają strażnika ...”

Drzwi otworzyły się powoli i szepczący głos stał się wyraźniejszy:

„i ćwicz z nim tabliczki mnożenia godzin ...”

Kobieta zakryła uszy. Nie chciała słyszeć tych słów. Nigdy więcej Ale zakopali się tak głęboko w jej pamięci, że mimowolnie poruszyła ustami i przemówiła cicho, podczas gdy mroczna postać zbliżała się powoli:

„W nocy więźniowie ukradkiem wprowadzają świat do wieży ...”

Zaczęła krzyczeć. Cichy, wysoki, stary krzyk kobiety, zbyt słaby, by uciszyć okropny głos, który wciąż mówił, wciąż szepcząc, wiecznie powtarzając te same linie, jednolite, niezaangażowane.

„Więźniowie w wieży chwytają strażnika ...”

Kiedy tego wieczoru Johannes Imhofen wrócił do domu, był w doskonałej harmonii ze sobą i ze światem. Jego obawy okazały się bezpodstawne. Nic z tego, co wyobraził, nie dotarło i wyglądało na to, że będzie się go trzymać. Stała się oswojona. Wreszcie. Jego wysiłki nie poszły na marne. Nawet gdyby nie był w stanie zapobiec temu, co ten wietrzny drań uruchomił ze swoją chorobliwą ambicją, jego życie będzie kontynuowane tak jak poprzednio.

Nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił.

Z delikatnym kliknięciem pilot zamknął swój samochód, ten elegancki, srebrnoszary sedan z całym wyobrażalnym pipapo. Ten samochód był wart fortunę. I czyste niedomówienie. Odpowiedział mu krótki ciepły błysk błyskających świateł, potem wszystko było spokojne. Spokojna. Jego kroki odbijały się echem w pustej przestrzeni. Z podziemnego parkingu bezpośredni dostęp prowadził do jego willi. Oczywiście nigdy nie nazwałby jej, że przecież nie był jednym z tych nędznych, nowobogackich ludzi, którzy bez przerwy musieli deklarować posiadanie. Nie potrzebował tego. Ale była to niewątpliwie willa. Stary i czcigodny.

Działka w Grünwald, najlepszy obszar. Właśnie wrócił do domu z małego drinka ze znajomymi, bardzo przyjemnymi, kulturalnymi ludźmi. Jego żona była dzisiaj niedysponowana, jak ostatnio. Oczywiście zabrała ze sobą całą historię. Nie było jej łatwo przeczytać to wszystko w gazetach. Niezbyt miły, ale nie do uniknięcia. Próbował; szczególnie dla Sybille tak bardzo cierpiała, że ​​zawsze była przestraszona. „Jest przerażająca”, zawsze mówiła. „Niepokojące”. Cóż, Sybille zawsze łatwo było się martwić.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

Johannes Imhofen spędził ostatnie sekundy swojego życia, szukając drzwi do dziurki od klucza w swoim zakurzonym płaszczu Burlington. Nie było go w kieszeniach płaszcza, gdzie go podejrzewał, ani w kieszeni. W chwili, gdy poczuł wewnątrz srebrną podszewkę swojej kurtki srebrny wisior, do którego przymocowany był klucz, uderzył go w tył głowy. Był to gwałtowny, dobrze wycelowany cios i Johannes Imhofen natychmiast upadł na ziemię. Jego oczy padły na zamknięte drzwi przed nim i nagle pożałował, że nie rozmawiał z żoną ponownie. W ostatnich latach nie mieli wiele do powiedzenia, milczeli bardziej niż rozmawiając ze sobą, ale w chwili, gdy zdał sobie sprawę, że cios był zabójczy, ogarnęła go tęsknota za jej głosem, wciąż chciał porozmawiaj z nią raz.

- Sybille - wyszeptał, po czym uderzyło go drugie uderzenie i między nimi nie można było nic powiedzieć. Nie było nic, co można by usłyszeć, zobaczyć lub odkupić. Już go nie czuł, gdy uderzył go kolejny cios. I jeszcze jedno. Chociaż jego oczy były szeroko otwarte, nie mógł już dostrzec krwi przesączającej się z roztrzaskanej czaszki do szarej betonowej podłogi. Nie czuł, jak życie go opuściło. Nie czuł, że jego organy przestają działać, bicie serca ustało, a zimne powietrze zakradło się z ziemi do jego kończyn. Nie żył.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

Cadaques

Niebo było puste. Nie miał koloru, światła, początku i końca. Wpatrywał się w szeroko otwarte oczy, mając nadzieję, że zostanie pochłonięty przez tę bezlitosną pustkę. W pewnym momencie poczuł zawroty głowy, niebo zaczęło się oddalać, włamując się do wielu drobnych kropek, które zaczęły migotać, iw końcu zamknął oczy. Ślepo padł na kolana i opadł na bok. Piasek był twardy jak deska. Zimno zakradło się do jego kończyn, poczuł, że jego ciało sztywnieje. Czuł się coraz cięższy, jak kamień, który kiedyś zmył morze i tam go zostawił. Paczka na piersi przyciągnęła go w piaszczyste zimno. Chciał umrzeć.

Kiedy otworzył oczy, przez chwilę nie wiedział ani gdzie się znajduje, ani pory dnia. Wszystko wokół niego było jasne, jasne, jak sztuczny, martwy obraz rzeczywistości. Z trudem się wyprostował. Jego pierwszy chwyt był na paczce w koszuli. Nadal tam było. Wyciągnął ją i ważył niezdecydowany w swoich rękach.Powinien wrzucić go do morza, pozwolić mu dryfować i patrzeć, jak wysysa się z wody i powoli się ustawia. Dlaczego tylko ta kobieta go odwiedzała? Dlaczego obciążyła go tym ciężarem? Potrząsnął głową i odepchnął paczkę. Wiedział dokładnie dlaczego.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

Kobieta czekała na niego w barze Miguela w porcie, przed nią pusta filiżanka kawy. Duży pies leżał u jej stóp, szary jak cień. „Nazywam się Clara”, powiedziała i wyciągnęła rękę bez uśmiechu. Clara. Nic więcej. Nazwa, która obiecała jasność, światło. Ale nazwa trog. Znał to w chwili, gdy wziął ją za rękę. Niemniej jednak usiadł do niej. Miguel przyniósł im karafkę wina i dwie szklanki. Byli sami w barze, dla gości było za wcześnie. I tak o tej porze roku nie było turystów. Tylko on i ta rudowłosa kobieta. Clara.

Zaczął pić. Kobieta nic nie powiedziała. Siedziała tam, wciąż w swoim zielonym wełnianym płaszczu. Wypiła z nim wino. Wędzone papierosy. W pewnym momencie zdjęła płaszcz i powiesiła go na krześle. Powoli bar wypełnił się ludźmi. Miejscowi pracownicy, młodzi ludzie, dziewczyny na wysokich obcasach, ich przyjaciele w pastelowych koszulach i bluzach od college'ów. Stali przy barze, pijąc małe kieliszki wina, Fino lub piwo z butelki. Były tapas. Tłuszczowa chorizo, smażona z boczkiem, szynką surową, białym chlebem. Miguel przyniósł im także mały talerz, choć wiedział, że nie będzie w stanie zapłacić. W pewnym momencie kobieta wyjęła paczkę z torby i pchnęła ją do niego.

- Wracaj - powiedziała, a jej oczy były błaganiem. Potem poszła, a szary cień podążył za nią.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

MONACHIUM, DWIE PÓŁ TYGODNIE PRZED

Adwokat Clara Niklas trzymała słuchawkę przez dłuższą chwilę, gdy dzwoniący odłożył słuchawkę. Dopiero gdy zabrzmiał pilny, zajęty sygnał, powoli opuściła odbiornik. Ten telefon był zdecydowanie dziwny. Pewien dr Lerchenberg, o której nigdy nie słyszała, Ralph Lerchenberg. Clara spojrzała na notatki, które zrobiła podczas rozmowy telefonicznej. Dr. Lerchenberg był lekarzem w Schloss Hoheneck, jak powiedział jej pospiesznym, niemal szeptanym głosem, prywatną kliniką nad jeziorem Starnberg. Chodziło o tymczasową opiekę nad byłym pacjentem, miał na myśli i czy będzie gotowa to przejąć? Clara zawahała się. Rzadko o nią dbała. Zapytany, dlaczego zwrócił się do niej, odpowiedział tylko wymijająco, że woli wyjaśnić to osobiście. W tym momencie Clara stała się podejrzliwa.

- Posłuchaj - powiedziała niecierpliwie. „Nie mam czasu wyjechać z tobą do Starnberg, więc jeśli to tak pilne, jak mówisz, potrzebujesz kogoś innego ...”

„Nie, proszę, posłuchaj mnie!” Jego głos, choć wciąż bardzo miękki, prawie błagalny. „Idę do ciebie dziś po południu, możemy się spotkać gdzieś w mieście?”

„Dlaczego po prostu nie przychodzisz do biura?” Zapytała Clara.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

„To ... nie byłoby dla ciebie dobre”. Zamilkł na chwilę. „I nie dla mnie też”.

Clara pokręciła głową. Co ona tu robiła dla błystki na linii? „Nie sądzę, że jestem dla ciebie właściwą osobą” - próbowała zakończyć rozmowę, ale mężczyzna przerwał jej ponownie.

„Proszę, pani Niklas, bardzo dobrze znam waszą matkę!”

„Czy moja matka wysłała cię do mnie?” Zapytała Clara z niedowierzaniem. Co, do cholery, miała z nią matkę? Nigdy wcześniej jej matka, lekarz i psychoterapeuta, lekarz ze skórą i włosami, nie wzięli więcej niż uwagę na pracę swojej najmłodszej córki.

Nie ma z tym nic wspólnego, chciałem tylko powiedzieć, proszę ... możesz mi zaufać. Zamilkł.

Clara potarła czoło i zmrużyła oczy. Po prostu marnowała czas i energię na jakiś nonsens, który wykonałby wiele pracy i nie przyniósł żadnych pieniędzy. „W porządku”, powiedziała. „Gdzie powinniśmy się spotkać?”

„O 15:30 w Café am Botanischer Garten” wyszło z pistoletu.

Clara prawie musiała się uśmiechnąć. Dr. Lerchenberg już wszystko zaplanował. „W porządku”, powiedziała. „Do zobaczenia”.

„Uh, jest coś jeszcze”, zawahał się z linii.

„Co jeszcze?” Clara westchnęła.

„Spotkanie z sądem opiekuńczym, do którego przekazywana jest opieka, jest o godzinie 15.00 ...”

„Przepraszam? Przesłałeś już aplikację bez pytania mnie?” Clara nie mogła w to uwierzyć. „Co o tym sądzisz?”

„Nie było innej drogi, pani Attorney. Proszę mi wierzyć”.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Fratricide”

Rzeczywista książka pisarki Wiktorii Rusch: Fratricide

© Goldmann

Coś w jego głosie sprawiło, że Clara złagodziła swój gniew na dziwną moc tego dziwnego lekarza. „Więc powinienem tam pójść i ubiegać się o opiekę, nie mając pojęcia, co lub kim jest, więc wyobraź sobie to, tak?” Zapytała ze złością.

„Wyślę ci faks, sędzia był tak uprzejmy, aby umówić się na spotkanie od razu”.

„Dlaczego sprawa pędzi? Czy twój protegowany coś zrobił?” Zapytała Clara.

„Nie!” Odpowiedź przyszła gwałtownie. Jestem w stu procentach pewien ... - przerwał i Clara zauważyła, że ​​położył dłoń na muszli. Słychać głuche głosy. Ktoś mówił szybko i głośno. Na początku Lerchenberg z wahaniem odpowiedział, jak to brzmiało, potem jego głos stawał się coraz bardziej poruszony i choć Klara nie rozumiała ani słowa tego, co zostało powiedziane, było jasne, że musi to być zacięta wymiana słów. Nagle Lerchenberg ponownie usłyszał, jego głos brzmiał dziwnie drżący, ale jednocześnie bardzo zdeterminowany: „Proszę wybaczyć przerwę, pani Attorney, więc spotkamy się dziś po południu?”

„Poczekaj…” Clara wtrąciła się na próżno. Dr. Lerchenberg już się rozłączył.

Na następnej stronie: Nicola Förg - „Śmierć na stokach”

Nicola Förg: Śmierć na stokach

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Na zboczu Kandaharu w spokojnej Garmisch znaleziono mężczyznę zastrzelonego. I jakby to nie było wystarczająco wybuchowe, nosi również stary kombinezon narciarski z Pucharu Świata, który odbył się w 1978 roku w Garmisch-Patenkirchen.

Komisarze Irmi Mangold i Kathi Reindl szybko dowiadują się, kim jest zmarły: Ernst Buchwieser był nauczycielem w elitarnej szkole z internatem Ettal i nie do końca to, co można by nazwać popularnym. Ze względu na swoje bojowe zaangażowanie w planowane Mistrzostwa Świata w Narciarstwie w 2011 roku, miał wielu wrogów w tym miejscu, a jego szybka, arogancka natura przyprowadziła nawet jego przyjaciół przeciwko niemu.

Tak wiele motywów, podejrzanych i alibi Irmi i Kathi musi sobie radzić. Dopóki nie ujawnią dawno zapomnianej historii z przeszłości, która nagle pokazuje morderstwo Buchwiesera w zupełnie nowym świetle ...

„Śmierć na stokach”: dialekt Boari w połączeniu z ekscytującym przypadkiem morderstwa

„Śmierć na stokach” jest wstępem do nowego serialu kryminalnego pisarki Nicoli Förg.

© Andreas Baar

„Śmierć na stokach” jest wstępem do nowego serialu kryminalnego autora bawarskiego Nicola Förgkto zna scenę jej książki, jak tył dłoni. Podczas gdy niektóre dialogi wśród bohaterów są nieco niezdarne (przykład: „Uważaj, Bürscherl! Daj opiekę - żyj dłużej, nawet żart - Kieferbruch!”), Sama sprawa morderstwa jest ekscytująca, a koniec dość zaskakujący.

Książka, którą łatwo odczytać w dwa dni urlopu na plaży, bez nudy. Tak samo dobrze „Śmierć na stokach” ale także jako scenariusz dobrego miejsca zbrodni, z takim samym rezultatem: zabawna przyjemność, która jest warta zachodu, ale równie szybko zapomniana.

Nicola Förg Śmierć na stokach. Zbrodnia alpejska. Piper Paperback, 237 stron 7,95 EUR ISBN: 978-3-492-25389-5

Na następnej stronie: Przykład „Śmierć na stokach”

Lesprobe „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Brązowy brud zanieczyszczał parking. Wszędzie płynęły małe strumienie roztopionej wody, przedzierając się między żwirem a ostatnimi resztkami starego, pokruszonego śniegu. Było ciepło, prawie gorąco, byłoby dobre piętnaście stopni w słońcu, a narciarze, którzy spocili się pod ciężarem swoich nart z na wpół otwartymi butami narciarskimi i anorakami skręconymi wokół brzuchów, wyglądali żałośnie na Irmi. Co powinno być zabawą? Dwóch długowłosych facetów spacerowało po schodach bez autobusu VW, z nartami tak szerokimi jak szale i tak kolorowymi jak kino Bollywood.

To zdecydowanie nie był jej świat. Irmi trochę jeździła na nartach, ale narty wyglądały inaczej, wiązania z drutem były prawdziwym zabójcą kości, a ona także szybko złamała nogę. Narty nie były już kierowane, nie było pieniędzy i nie było czasu, a Irmi naprawdę nie była smutna. Szkoła, hodowla, zespół, strzelnica - nigdy nie opuściła narciarstwa.

Tylko głupie wypowiedzi w szkoleniu mogłyby się obyć bez: Co? Wszystko Bayern jeździ na nartach! Jasne, tak jak ciągle noszą skórzane spodnie i dirndle. Irmi nie nosiła dirndla przez około pięć lat - ale mogło tak być, ponieważ wyrosła z młodości przez dobre trzy sukienki.

Problem, którego jej kolega Kathi z pewnością nie znał.Kathi była szczupła, prawie zbyt szczupła. Jej biodrówki zwisały swobodnie na kości, widoczna była szyja rzemienia, część poroża. Miała, jak to często bywało, długie, brunetki włosy zaniedbane skręcające się z tyłu głowy, co uwalniało jej wysokie czoło, które oczywiście było całkowicie wolne od zmarszczek. Kathi wyglądała trochę dziwacznie, zawsze wyglądała na parę lat młodszą niż dwadzieścia osiem lat. Kathi mogła oczywiście jeździć na nartach, ale Dirndl nigdy ich nie nosił. „Jeśli w trzecim tysiącleciu kobiety dobrowolnie zawiązują fartuchy, prawdopodobnie chore”, mówiła. Takie zdania zawsze pozostawiały Irmiego bez słowa.

„Cześć”, powiedziała Kathi i podeszła do Irmi, gdy szybko wyszła z kałuży. „Dostałeś to, co tu się dzieje?”

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Duch z późnych lat siedemdziesiątych leżący gdzieś w pobliżu Christian Neureuther wezwał na bal kostiumowy Ale jest już kolega Sailer, a teraz mówi wolno i zrozumiale, więc my, dziewczęta, wiemy, o co w tym wszystkim chodzi Gell, Sailer? Irmi spojrzała na niego zachęcająco.

Sailer był tym, który ostrożnie zaczynał każde zdanie, a potem stawał się szybszy i szybszy i przełknął koniec zdania w dziwnym sapnięciu niczym złota rybka na suchym lądzie.

Sailer zszedł z drogi, a wzburzona złota rybka opowiedziała o martwym człowieku pośrodku stoku. Mianowicie, na Kandahar, a mężczyzna miał staroświecką sukienkę narciarską, wiązał numer startowy, a jego narty były również muzeum.

„Des san koane Carver” zakończył raport.

„Ach,” powiedziała Irmi. „Coś jeszcze?”

„Tak!” To przyszło jak salwa karabinowa. Sailer rozpromienił się. „Wiem to”.

„Och!”

„Tak.”

„A panie Sailer?”

„To Ernstl”.

„Ernstl i jak dalej?” Irmi zrobiła wszystko, żeby utrzymać gardło kolegi.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

„Tak, poważnie, instruktor narciarski”.

„Bardzo ładnie, Ernst i tak dalej?”

„Cóż, instruktor narciarski w Ettal.”

„Drogi panie Sailer, jak nazywa się nauczyciel w Ettal? Maier czy Huber czy Petersen?”

„Petersen nie patrzył na nas!”

„Nie, chyba że jesteś turystą z północnych Niemiec, Panie Boże, Sailer, jak ma na imię mężczyzna?”

„Och, tak, pisze do Buchwiesera”.

„Dziękuję, panie Sailer”. Irmi wzięła głęboki oddech. Spojrzała w górę. „A jak tam dotrzemy?”

Sailer wskazał na dwa skidowe sanie śnieżne, każdy z górskim gwardzistą wylegującym się na nich. „Tak?” Irmi spojrzał krytycznie na towarzyszy. Cały dzień zaczął się źle. Ale nie mieli innego wyjścia.

Usiadła, a Kathi wspięła się na drugą piekło. Wydawało się, że obaj chłopcy źle zrozumieli wyścig, a Irmi odniósł wrażenie, że chce zaimponować swojemu pilotowi Kathi. Z odchylonym frontem, skidoosy wystrzeliły. Rumy, to był krążek międzykręgowy.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

„Nie ściska się tak znowu, już jest martwy!” Krzyknęła Irmi do swojego kierowcy. Lekko zwolnił tempo, a niektóre długie pętle leśne dotarły później do małej zapiekanki. Tor był zamknięty, dwóch strażników górskich z piechotą trzymało ludzi narciarza w ryzach. Skidoos zatrzymał się gwałtownie.

Tor był lodowaty jak lodowisko, Irmi prawie się położyła. Od młodego chłopaka z Basti-Schweinsteiger-Blond na barykadzie rozległ się krzyk: „Zwoa Bulletten, chodźmy!”

Kathi była z nim jak wielki kot. „Uważaj, Bürscherl! Daj opiekę - żyj dłużej.” Tak mówiąc - Kieferbruch! ” Jej brązowe oczy błyszczały, a facet cofnął się o krok.

Zbliżały się dwie kobiety. Nad i pod mężczyzną ktoś położył krzyże narciarskie na śniegu, zabezpieczając miejsce wypadku. Ale to nie wyglądało na wypadek. Bardziej jak egzekucja. Mężczyzna miał dziwnie poskręcaną postawę z dziurą po kuli w skroni. Krew zalała otaczający śnieg. Jego twarz nie była całkowicie widoczna, ale było oczywiste, że został postrzelony bokiem od tyłu.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Nie był daleko od skraju lasu. Oczy Irmi przesunęły się po drzewach, a potem wyciągnęła komórkę. Jej instrukcje do kryminalistyki były jasne i precyzyjne. - Weź ze sobą raki - poradziła, zanim skończyła rozmowę. „Tu wszystko jest eleganckie”.

Jej oczy powróciły do ​​martwych. Potem do jednego ze strażników górskich.

„Czy poinformowałeś lekarza?” Zapytała.

„Cóż, on jest maushi, co robi lekarz?”

To prawda, ale śmierć musiała zostać zauważona.Znowu wyciągnęła telefon. „Jest martwy, ale i tak możesz zabrać doktora”.

Niepostrzeżenie pokręciła głową, a ona naprawiła martwego mężczyznę. Jej oczy przekroczyły oczy Kathi.

„To naprawdę wygląda jak bal przebierańców, prawda?” Powiedziała.

Ernst Buchwieser miał na sobie dziwną sukienkę i miał numer startowy, numer siedemnaście. Wśród nich był odcisk Ski World Cup 1978. W 1978 roku Irmi miał dwadzieścia lat, a Kathi nawet na świecie. W tym czasie Mistrzostwa Świata w Narciarstwie były w Garmisch-Partenkirchen, ale ponieważ narciarstwo nie było problemem w jej rodzinie, Irmi brakowało pamięci.

Kliknij tutaj, aby przejść do następnej części fragmentu „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

„Dlaczego ktoś strzela do ducha narciarstwa z przeszłości w niedzielę pośrodku stoku? Co to za skurcz!” Krzyknęła Kathi, wyglądając na naprawdę rozgniewaną.

Tak, dlaczego? W tej okolicy ludzie byli rzadko strzelani, być może przypadkowo, ponieważ krótkowzroczny lub pijany myśliwy pomylił się z innym na jelenia. Ale myśliwi nosili spodnie i zieleń myśliwską, a nie pudełko ćmy sportowej stroju babci.

„Kto go znalazł?” Zapytała Irmi strażnik górski.

„Ten”. Mężczyzna wskazał na kopię Schweinsteigera.

„Cóż!” Krzyknęła Kathi i brzmiało to jak okrzyk bojowy. „Załatwię to!”

Irmi pozwoliła jej to zrobić. Kathi była porywczą naturą, ale w tym przypadku nikomu nie zaszkodziło spowolnić chłopca.

"Name?"

„Sebastian Rauh.”

„Skąd?”

"Mittenwoid".

„Wokół Gotts Wuin, głośnika nisko-średniotonowego, cóż, nie jestem już zaskoczony ... Eich drukuje Karwendela mocno na mózgu, albo” - powiedziała Kathi i zrobiła niewinną twarz. Poza tym było to „lub”. Cechą szczególną Szwajcarii i Außerfernian jest zawsze zawieszanie „lub” na końcu zdania. Był na kolanach, dialekt, który miała na nim Kathi. Ale Kathi była niestety kobietą, mężczyzna z tym dialektem Irmi położył wszystko u jej stóp.

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Potem zadzwoniła do rozumu, musiała skupić się na martwych i na Kathi. Irmi spojrzała teraz na swojego kolegę z ostrzeżeniem, za co ten facet mógłby złożyć pozew o zniesławienie. Ale nie zrobił tego, wydawało się raczej, że kontrowersyjne Kathi zrobiło na nim wrażenie, zwłaszcza, że ​​po raz kolejny rozwiązała włosy i grzywę za pomocą „lub” w futerale, również osiągnęła pożądany efekt.

„A ty jesteś tym samym bękartem, jakim byłeś, i tak jesteś pół Tyrolczykiem, jesteś Reindl Kathi, prawda?” „Byłeś ze mną w siniaku”, powiedział facet.

Kathi pomyślała przez chwilę. „Jesteś kloane Bruader z Rauh Markus, prawda?”

Irmi odwrócił się, gdy obaj odświeżyli swoje młodzieńcze wspomnienia. Postanowiła wykorzystać ten czas i poinformować kolegów z Weilheim. W rzeczywistości stacja w Garmisch-Partenkirchen znajdowała się pod nadzorem Wydziału Śledczego w Weilheim. Kolega z Weilheim słuchał z uwagą: „To brzmi bardzo tajemniczo, dziewczyny, jeśli potrzebujesz dodatkowego personelu, ponieważ Soko musi być uformowane, a następnie skontaktuj się z nami, tak, ale szczerze mam nadzieję, że możesz to zrobić sam Osobiście całkowicie za mało.

„Patrz”, powiedział Irmi.

„Tak, spójrz, będziesz lepiej tutaj, w dzikim Werdenfels niż my, Werdenfelser ... Nie wiem”. Roześmiał się. „Wszystkiego najlepszego!”

„Dziękuję.” Irmi był zirytowany, ale tylko trochę. Zawsze te ironiczne uwagi o swoim rodaku z równin w Weilheim. Zimą nawet nie mieli prawdziwego śniegu!

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Znowu spojrzała na martwego mężczyznę, który leżał jak jedna z tych postaci w materiałach artystycznych, których zawiasy można obracać we wszystkich kierunkach. Kiedy Sailer pierwszy raz wymienił nazwisko Ernst Buchwieser, nie zamieniła się wystarczająco szybko. Ale teraz uświadomiła sobie, że wie, kim jest. Wszyscy tutaj i Monachium prawdopodobnie znali jego imię, o ile pochłaniał Merkurego, południowoniemieckiego, a nawet Kreisbota. Ernst Buchwieser, człowiek, który właśnie zrobił wszystko, by storpedować Mistrzostwa Świata w narciarstwie 2011 i wrzucić piasek w koła zębate. Co było do rozproszenia? Były to raczej ruchome wydmy, które uruchomił Buchwieser.

Jego działania wypełniły gazety. Zwłaszcza jego ostatni atak: w nocy i Nebelaktion przewrócił wszystkie filary przy wejściu do dzielnicy, która nosiła reklamę Pucharu Świata. Oczywiście nie sam, nie ręcznie. Nie, uwiódł kilku uczniów, by mu pomogli. Studenci, którzy pożyczyli Papasa Bulldoga. Była to wiejska eskadra wyposażona w Fendt, Claas i Deutz Power. Szkoła go oburzyła i niektórzy ojcowie.Wspaniały artykuł, który Irmi pamiętał zbyt dobrze, to było zaledwie kilka dni temu.

Kathi wróciła. „To jedna rzecz, to był brat mojego kumpla”.

„Czy zdałem sobie sprawę, w świetle wykolejenia twojego dialektu, nie wiedziałem, że możesz zrobić tak szeroki tyrolski!”

Kathi uśmiechnęła się. „Opanowanie lokalnego języka rozluźnia języki, więc Basti mówi: On i jego kumpel stali wyżej na skraju pasa, oddychają raz i nagle usłyszeli strzały, które początkowo nie wydawały im się zabawne. Cóż, Mittenwalder również kłusuje wszystkich. Kiedy jechali, zobaczyli leżącego tam mężczyznę. Nie kojarzyli tego ze strzałem, ale pomyśleli o wypadku, ale jak tam leżał i tyle krwi „Wtedy dowiedzieli się, że mógł zostać zastrzelony, cofnęli scenę i wezwali policję”.

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

„Dotknąłeś go?”

„Basti mówi nie”.

„Czy widzieli kogoś?”

Oczywiście po drodze byli inni narciarze, niektórzy zatrzymywali się, nadal tam stoją, ten sensacyjny pakiet, inni kontynuowali, prawdopodobnie dlatego, że bali się, że muszą pomóc Albo ludzie są naprawdę napaleni na wypadki lub nożyczki bez końca.

Choć mało werbalnie słowna, to było prawie socjokrytujące-filozoficzne dla okoliczności Kathi, pomyślała Irmi, lekko rozbawiona.

„To oznacza, że ​​zabójca mógł spokojnie odejść pośród innych idiotów, którzy dobrowolnie umieścili te śliskie listwy pod ich stopami?” Zapytała raczej retorycznie, ponieważ odpowiedź była jasna.

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Kathi skinęła głową: „Nie powinnam wstać dziś rano, gdybym wiedziała, że ​​będzie to taki dzień smutku.” Buchwieser ze wszystkich ludzi, znawca zamieszania znany w mieście, zostaje zastrzelony, no cóż, wichrzyciela znanego w całej Bawarii. Czy wiesz, ilu jest podejrzanych? Pół Garmisch! I cały Niemiecki Związek Narciarski go znienawidzi, albo. ”

Znowu podskoczyły skidoosy, tym razem z kryminalistami na pokładzie. Szef oddziału wyglądał, jakby miał ból zęba lub gorzej.

„Mówisz, że powinniśmy się tu ślizgać na lodzie?”

"Hasibär!" Irmi uśmiechnęła się do niego. Kolega nazywał się Bernd Hase i nienawidził słowa: „Nazywam się Hare, nic nie wiem”, dlatego nazywał się Iris, tylko Hasibar. „Nie radziłem ci iść na raki, uwierz mi!”

Westchnął. „Uwierz kobiecie, a ty odchodzisz od wiary”. Westchnął ponownie. „Pełny program?”

„Tak, potrzebujemy kąta strzału, gdzie był strzał, śladów w okolicy, kto był na górze w czasie zbrodni, i tak dalej i tak dalej”.

W międzyczasie lekarz podszedł bliżej, równie elegancko, jakby zawsze chodził po lodzie. Na figurze ścięty grzbiet górski, który zapewne wspiął się szybko po nabożeństwie na siódemkę lub szybko biegł na wysokości tysiąca metrów. Miał niezwykle niebieskie oczy, a Irmi zastanawiała się, czy wspinacze zawsze mieli takie niebieskie oczy. „Czego ode mnie chcesz?” Zapytał. Nie nieprzyjazny, raczej bezinteresowny.

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

„Zaspokaj biurokrację, lub.” Kathi rozpromieniła się i rozluźniła uniesione włosy, przesunęła palcami po długich pasmach i obróciła je losowo z tyłu głowy.

Nie wydawał się otwarty na jej wdzięki. Zamiast tego zdjął plecak z pleców, pochylił się nad mężczyzną i wykonał kilka szybkich ruchów ręką. Następnie zapisał kilka notatek, a następnie wręczył Kathi obowiązkowy arkusz: „Żadnej naturalnej śmierci, prawda?”

Irmi skinął głową. „Tak, dzięki, znów zawiodę cię skidoo”.

„Nie jest konieczne”. Wyciągnął z plecaka parę tak zwanych figurek, które przywiązał małpią prędkością, po czym syknął w dwóch szerokich łukach. Jego postawa była doskonała, chociaż na lodzie, nawet z ostrymi krawędziami od Carvern, prawdopodobnie trudno było wyglądać rozsądnie. Ale z tymi drabinami strzeleckimi? Nawet Kathi zaniemówiła, zwłaszcza dlatego, że tak bardzo ją zignorował - to było coś, co rzadko jej się przytrafiało. Irmi zwróciła się do zająca, który był zajęty swoim Nikonem.

„Hasibärchen, czy umarły może uciec? Masz do tej pory wszystko?”

„Tak, kusi mnie, by powiedzieć: niestety, strzał musiał pochodzić z skraju lasu, naprawdę nie mogę się doczekać tej wspinaczki lodowej ...”

Irmi roześmiała się. „Kiedy słyszymy od ciebie?”

„Kiedy skończymy!”

Irmi powstrzymał się od komentowania, powodując, że Buchwieser został sprowadzony doliną w ratowniczym saniu i wsiadł do jednego skidoo, nie bez ostrzeżenia kierowcy: „Jeśli znowu jedziesz jak świnia, będę cię aresztować”.

Wracając, dwaj komisarze właśnie wysiedli z dwóch piekielnych maszyn, kiedy odeszła komórka Kathi.

Na następnej stronie kontynuujemy fragment „Śmierć na stokach”

„Death on the slopes” Nicoli Förga

© Piper

Irmi słuchała rozmowy jednym uchem.

„Teraz uspokój się, mamo… tak, krucyfiksie, jestem w Garmisch, gdzie indziej… Mamo, tak, idę tak szybko.”

Irmi spojrzała na nią pytająco.

Głos Kathi drżał lekko. „Moja córka nie wróciła do domu po szkole, a moja mama wariuje”.

To powinno brzmieć fajnie, ale Irmi wyczuła, że ​​Kathi jest na granicy. Gdy zniknęło własne dziecko, wywołało to panikę, która w ciągu kilku sekund wyeliminowała jasne myślenie. - Idź do domu - powiedziała Irmi. Z pewnością jest z przyjaciółką, mogę też iść do rodziny samego Ernsta Buchwiesera.

„Zdecydowanie?” Zapytała Kathi prawie potulnie.

Ale co możesz zrobić: Masz także dostęp do komputera policyjnego w domu za pośrednictwem laptopa, ale zbadaj, co się stało na Ziemi Werdenfelser w 1978 roku. Co zrobił Ernst Buchwieser?

„Jasne. Dzięki.” Kathi w pośpiechu podeszła do samochodu, prawie uciekła. Odwróciła się do samochodu. „Dzięki!”

„Pasuje!” Krzyknęła za nią Irmi. Potem zwróciła się do kolegi: „Żeglarz, czy masz adres Ernsta Buchwiesera? Znasz jego okoliczności?”

„Jest żonaty z Marią Buchwieser, bez dzieci”.

„Dobrze, dzięki!”

Powoli Irmi ruszyła w stronę samochodu. Naprawdę nie dbała o to, by poinformować rodzinę o śmierci ukochanej osoby, ale tak musiało być.

ZRÓB BICEPSY czyli 10 NAJLEPSZYCH PREMIER KSIĄŻEK W MAJU | Kobieta z Książką (Kwiecień 2024).



Leseprobe, New Release, Car, Piste, Munich, Kripo, Grünwald, Book, Goldman, Piper, Viktoria Rusch, Ubooks, Publisher, Leseprobe