Niemiecka nagroda książkowa: Gratulacje, Ursula Krechel!

Ursula Krechel na ceremonii rozdania książek

Jak miło stało się Ursula Krechel. Była jedyną kobietą, która wciąż znajdowała się na krótkiej liście niemieckiej nagrody książkowej. Poza tym „Landgericht” napisała najlepszą powieść „finału”. Zaczyna więc: „Przyjechał” - ale Żyd Richard Kornitzer, który musiał uciekać przed nazistami na Kubę, już nie przyjeżdża. Kraj, do którego wraca, chce zapomnieć. Ocalały, jak tylko się tam przejmuje, ma kaganiec. Krechel opowiada historię Kornitzera, dla którego istnieje wzór do naśladowania, sędzia w sądzie rejonowym w Mainz. I opowiada historię bezgranicznej bezwzględności i zimnej krwi, która jeszcze się nie skończyła. To sprawia, że ​​znaczenie tej powieści, również całkowicie przekonującej językowo.

Każdy, kto umie pisać, jak dotychczas zaniedbany poeta, Ursula Krechel, osiąga serce swoich czytelników i swój cel, pomimo drobiazgowego dostępu do plików, dla których „Landgericht” również potrzebuje dużo czasu, aby wypróbować swoją postać dla czytelników Przemawiając do krytyka literackiego Denisa Schecka, Ursula Krechel powiedziała czytelnikom, aby przyprowadzili ją tak blisko, jak gdyby mogła być jej sąsiadką. Ona się udało. Nawiasem mówiąc, nasi czytelnicy odkryli również, że na pierwszym miejscu głosowali na powieść Ursuli Krechel w książce ChroniquesDuVasteMonde.com.



Były to sześć tytułów z krótkiej listy: Ernst Augustin: „Robinson's Blue House” Wolfgang Herrndorf: „Sand” Ursula Krechel: „County Court” Clemens J. Setz: „Indigo” Stephan Thome: „Centrifugal Force” Ulf Erdmann Ziegler: „Nothing White”

Przykład: Ursula Krechel „Sąd regionalny” (Young and Young)

Nad jeziorem przybył. Przybył, ale gdzie. Stacja była stacją końcową, spektakularnymi tuzinami Perronów, ale potem wszedł do hali. Był to wielki artefakt, katedra katedralna, rozciągnięta przez kasetonowe sklepienie kolebkowe, przez okna zalała niebieskie, płynące światło, nowonarodzone światło po długiej podróży. Wysokie mury były pokryte ciemnym marmurem, „Reichskanzleidunkel”, ironicznie przed swoją emigracją nazywał go kolorowym tonem, teraz znalazł go tylko dostojnego i dystyngowanego, wręcz onieśmielającego. Ale marmur nie został po prostu nałożony na ścianę jako przebranie, ale został również odłożony na bok, tak że ściany miały rytmiczną strukturę. Podłoga pusta, za ladami starannie umundurowani mężczyźni wyglądający przez okrągłe okno, przed nimi węże ludzi, którzy nie byli tak źle ubrani. (Pomyślał, że byli przegrani, pobici i nieśli głowy wysoko w niebo). Zobaczył francuskich ochroniarzy w niszach sali, którzy na podjeździe mieli uprzejme spojrzenie. Mężczyźni mieli na sobie oliwkowe mundury i broń. Kiedy zobaczył elegancką salę, nie mógł sobie wyobrazić żadnego powodu, by interweniować, więc tak pozostało. Cicha, upominająca, wywołująca pewność obecność. Czuł uspokajającą cywilizację, ponadczasowość hali, widział wysokie wahadłowe drzwi, wysokie na trzy metry i pokryte mosiądzem. Z drobnym pismem słowo „tłoczenie” zostało wyryte na mosiężnej powierzchni, na wysokości piersi. Drzwi katedralne, drzwi, które przyciągnęły pełną uwagę podróżnego, stacja kolejowa była ważna i ważna, a pojedynczy podróżny dotarł bezpiecznie i punktualnie do swojego miejsca przeznaczenia. Cel Kornitzera pozostawał na dystans przez tak długi czas, że nawet nie wymyślił niejasnego pragnienia tęsknoty, więc uznał tę sprzeczność za niezwykle bolesną. Jego przemijające istnienie stało się pewne. W tej sali wszystko było wzniosłe i dostojne, rozejrzał się, nie widział swojej żony, której poinformował o czasie przybycia. (A może tęsknił za nią po dziesięciu latach?) Nie, Claire tam nie było. Ku jego zdziwieniu zobaczył jednak wielu wycieczkowiczów, którzy przyszli z nartami na ramionach z pobliskiego obszaru sportów zimowych, szczęśliwie pieszczeni, z opalonymi twarzami. Otworzył jedno z wysokich drzwi i oślepł. Tu leżało jezioro, wielkie niebieskie lustro, zaledwie kilka kroków do nabrzeża, miękka woda się rozlewała, nie falowała na powierzchni. Oczywiście jego przybycie zostało opóźnione o dobre dwie godziny, ale to opóźnienie wydawało się przeciążeniem, radość z przybycia i zobaczenia jego żony została wydalona na czas nieokreślony.Oto latarnia morska górująca nad wodą, oto bawarski lew, który strzegł przystani spokojnym gestem dominacji, a były góry, odległe, a zarazem bliskie góry, tło białych i szarych i alpejskich róż, ich głazów, jej archaiczna moc, niewzruszona, niesamowicie piękna. Słyszał, jak nazywa się jego imię.



Czytaj dalej: Ursula Krechel "Landgericht" (Young and Young)

Ponowne spotkanie mężczyzny i kobiety, którzy nie widzieli się tak długo, musiało czuć się zagubionym. Zapierająca dech w piersiach stagnacja, niemowa, oczy, które szukają spojrzenia drugiego, przywierają do spojrzenia, oczy, które wyrastają, piją, zatapiają się, a potem odwracają, jakby ulżyły, zmęczone pracą rozpoznania, tak, to ty , nadal jesteś. Cała twarz, nudna w kołnierzu płaszcza, ale potem szybko znów sięgająca, drżące podniecenie, które nie może znieść innych oczu, oczy tęskniły za 10 lat. Jasne, wodniste oczy mężczyzny stojącego za niklowymi okularami i zielonych oczu kobiety, źrenice mają ciemny pierścień. To oczy łączą się ze sobą, ale ci, którzy muszą to znieść, którzy muszą się z tym uporać, są zmienieni, przestarzali, mniej więcej tej samej wielkości, na równych prawach. Uśmiechają się do siebie, uśmiechają się do siebie, skóra wokół oczu fałduje, nie drgają rzęsy, nic, nic, tylko wygląd, długotrwały wygląd, źrenice są sztywne. Potem rozluźnia się ręka, czy to ręka mężczyzny czy kobiety? W każdym razie jest to odważna ręka, a raczej tylko czubek prawego środkowego palca, co świadczy o odwadze, a także instynkcie i nad wysokimi kośćmi policzkowymi zagubionego małżonka napędy. Znajomy palec, nerwowe podniecenie, które wciąż jest ostrożnie oddzielone od uczucia podniecenia. Jest to raczej wrażliwa rozciągnięta skóra na kości policzkowe, która reaguje, co sygnalizuje „czujność” całego ciała. Połączenie komórek nerwowych, a nie pary, trwa dużo, znacznie dłużej, jest to uczucie, które wstrząsa całą siecią nerwów, „to ty, tak, naprawdę, to ty”.

Instynktowne odkrycie ukochanej, znajomej skóry było cudem, o którym Kornitzerowie mówili później, później, później, ze sobą, nie mogli powiedzieć swoim dzieciom. Nie „dotknięta” część ciała (mężczyzna czy kobieta) wysłała alarm do całego ciała, była to aktywna „dotykająca”, a po pół sekundy nie można było stwierdzić, kto dotknął się i kto został dotknięty. Jeszcze samotny, zaledwie dziesięć lat oszczędził rękę małżonka poruszoną, drgającą, głaskaną, a nawet obejmującą i nie chciał odpuścić. To było przybycie. Ten sygnał komórek nerwowych stanowił sposób dla całej istoty ludzkiej. W jedną stronę od stacji kolejowej w mieście Lake Constance do gospody w porcie, którą Kornitzer ledwo widział, siedząc naprzeciwko swojej żony i nakładając zupę, bagaż rozrzucony wokół niego, ułożony w stos. Teraz widział swoją żonę bardziej jak kontur, stała się koścista, ramiona uniesione z zimna, zobaczył jej wielkie usta, które otworzyła teraz, żeby wrzucić i zrzucić zupę, zobaczył jej zęby, złoty lukrowy tort. który załatał jeden z kłów, na którym kiedyś upadła, zobaczył jej ręce, które stały się bardziej szorstkie i szorstkie od czasu opuszczenia Berlina. Ukrył swoje ręce na kolanach. Zupa została spryskana szybko i obiektywnie. Spojrzał na swoją żonę, warstwa po warstwie, próbując pogodzić obecny obraz z wizerunkiem kobiety siedzącej naprzeciwko z wizerunkiem, który robił tak często. Nie udało się. Nawet zdjęcie w jego portfelu, na które tak często wpatrywał się, aż pomyślał, że zna je na pamięć - jeśli było to możliwe dzięki zdjęciu - nie pomogło mu. Claire była kimś, kto łyżkował zupę i najwyraźniej nie bał się stawić czoła obcemu. Przez chwilę pomyślał: Czego nauczyła się bać, że teraz się nie boi? Zapomniał zapytać: Claire, jak się czułeś? Pytanie zakładało większą intymność, pytanie, które wymagało czasu na długą, powieściową odpowiedź, a przede wszystkim czas słuchania, spokój, spokój: powiedz mi. I nie zapytała: Richard, jak się czułeś? Powinien był wzruszyć ramionami, szybkim tempem, szybkim i powolnym powrotem, i od czego zacząć? Wtedy jego żona w końcu zdrapała talerz z zupą i brzęknęła łyżką (może się trzęsła?) Na porcelanie i zapytała: Ile Dni, które podróżowałeś?

(Fragment „Landgericht” Ursuli Krechel, Jung und Jung, sierpień 2012)



Zdolni uczniowie odebrali nagrody (Kwiecień 2024).



German Book Prize 2009, autorzy, autorzy, targi książki, Kathrin Schmidt