Rwanda: The Million Dollar Lady

Mieszkała w Londynie i Szwajcarii, a następnie Clare Akamanzi wróciła do Rwandy. Zarządza budową kraju, odzyskiwanie powoli dociera do wiosek

To jest Rwanda: Ogród Eden, między wzgórzami i wulkanami, ubrany w bujną dżunglę jak koszula. Tutaj należy rozpocząć współczesny wiek kontynentu afrykańskiego. Jak na ironię, tutaj, na ziemi popiołów, rozrzuconych na tysiąc wzgórz, rozrzuconych na plantacjach bananów i polach herbaty. Ponieważ tak jest Rwanda: poplamiona krwią i poczuciem winy. I pozostawiony samemu sobie przez świat w momencie największej agonii. Do początku tego tysiąclecia nie było jutra w Ruandzie. Nie wspominając o inwestycjach.

W tej historii, w strojach Pumps and Pepita, pojawia się Clare Akamanzi, 29 lat. Wysoki, piękny, o spokojnych oczach i spokojnej naturze. Skromnie przedstawia się: Clare, zastępca dyrektora rwandyjskiej firmy promującej inwestycje Riepa. Clare Akamanzi chce spróbować wyjaśnić czym jest Riepa. Ale jej się to nie udaje, ponieważ nigdy nie zdoła wykonać zdania bez dzwonienia telefonu. I mówi szybko: „Witaj, panie ministrze”, „Cześć, panie ambasadorze”, „Cześć, Wasza Ekscelencjo”. I wtedy bez punktu i punktu zwolnień podatkowych, gwarancji bankowych, wniosków projektowych i projektów architektów mówi i obiecuje natychmiastowe rozliczenie.



Klęczcie podczas chodzenia, podczas prowadzenia samochodu, tylko w aerobiku krokowym jej telefon pozostaje w szatni. Prawie nigdy nie przychodzi, by jeść w spokoju, zawsze musi wrócić do następnego spotkania, zanim kelner złoży zamówienie. Bo to też jest Rwanda: kraj, w którym dziś rano jest lepiej, przyszłość powinna zacząć się jak najszybciej.

Rwanda chce stać się wzorem dla Afryki. Z pomocą szejków z Dubaju, milionerów z Libii, przedsiębiorców z Niemiec. Miliardy projektów mają na celu uwolnienie kraju od jego ubóstwa i mgły przeszłościAby znaleźć się w czołówce afrykańskiej turystyki, uczynić z niej numer jeden afrykańskiego gracza na rynku usług. Wymaga to banków i firm informatycznych, dobrej infrastruktury, kolei, elastycznej sieci energetycznej. Potrzebujesz rachunków i kart kredytowych, ośrodków szkoleniowych i uniwersytetów, sal kongresowych, hoteli.



Hotele, zbudowane przez Chińczyków, finansowane przez Arabów - i Clare ciągnie za sznurki

Prawie żaden z nich nie ma Rwandy ani pieniędzy. Ale jego piękno. Dżungla, wulkany Virunga, goryle górskie. Stabilna polityka. Przynajmniej. Czysty kapitał. Niski wskaźnik korupcji i obiecujący wzrost w wysokości 6,5 procent w ubiegłym roku.

Przedsiębiorca z Libii inwestuje 229 milionów dolarów w budowę centrum kongresowego w stolicy, Kigali. Firma z siedzibą w Dubaju inwestuje 23,5 miliarda dolarów w hotele i loże. Prezydent Paul Kagame nawiązał kontakty z Microsoftem i Google, przywiózł chińskich budowniczych dróg i niemieckich kolejarzy do kraju i zadbał o to, by w filiżance kawy Coffeeshop Starbucks rwandyjska kawa. Żona założyciela eBay, Pierre'a Omydiara, który inwestuje prywatne fundusze w ekoturystykę, również przyczynia się do ochrony parków narodowych.



Globalizacja i turbo-kapitalizm mają nowy plac zabaw. A Clare Akamanzi wątkuje oferty. W Rwandzie bierze się pod uwagę prostą formułę: stabilność polityczna plus inwestycje równie pomyślna przyszłość. Prezydent Paul Kagame marzy o kwitnącym kraju, a zadaniem Clare jest spełnienie tego marzenia.

Kigali, jedna z najpiękniejszych stolic w Afryce, cichsza i czystsza od innych, rozciąga się na czterech wzgórzach. Pomiędzy obszarami ubóstwa a obszarami willowymi leżą projekty inwestycyjne Clares: Osiedla domów szeregowych dla nowej klasy średniej i szklanych wież biurowych, luksusowych hoteli, centrum konferencyjnego dla bogatych Rwandy i za granicą.

Clare pracuje dla Riepy od dwóch lat. W ubiegłym roku przyciągnęła o 23 miliony dolarów więcej inwestycji niż oczekiwał rząd. Można dostroić się do retoryki optymizmu. Albo daj myślicielowi.

Potem następuje taki dialog: „Clare, czy nie jest to także wyprzedaż kraju? Silne finansowo firmy inwestycyjne mogłyby robić zakupy, czerpać zyski z kraju i znów być na nogach?”. - „Cały świat jest ze sobą połączony”, mówi Clare. „Wszyscy jesteśmy od siebie zależni, nie ma odwrotu. Dla mnie najważniejsze jest przesunięcie mojego kraju do przodu.„-” A co jeśli system polityczny podpowiada? Jak stabilna jest równowaga stanów Afryki Wschodniej? Co jeśli dzisiejsze inwestycje utorują drogę tyranowi? ”-„ Gdzie jest alternatywa? Aby opuścić Afrykę, gdzie ona jest? Mój kraj w swoim ubóstwie, postrzegany na świecie jako miejsce strasznego ludobójstwa? Czas wahania musi się skończyć.

Rwanda to młody kraj. Starożytna Rwanda, manipulacja i wykorzystywanie przez władców kolonialnych; ten, w którym kiedyś udało się narzucić teorię rasową na niegdyś mieszane grupy etniczne, które ostatecznie przekształciły ich w morderczych wrogów - ta Rwanda już nie istnieje. Zakończyło się to w 1994 roku, kiedy w ciągu zaledwie trzech miesięcy większość Hutu zamordowała milion Tutsi i obserwowała resztę świata.Można było temu zapobiec, ale nikt nie chciał poważnie temu zapobiec.

Clare mieszkała na wygnaniu w Ugandzie, ponieważ jej rodzina pochodziła z plemienia Tutsi. Już w 1959 r., Kiedy Hutowie w Ruandzie zaczęli polować i zabijać Tutsi, babka Klary wzięła troje dzieci za rękę i przeszła pieszo ze swojej wioski Ruhengeri na północnym zachodzie do Ugandy. Clare urodziła się w 1978 r. W Kampali, stolicy Ugandy, jako czwarte z sześciorga dzieci. Ojciec pracował jako kontroler na lotnisku, matka była nauczycielką, Clare czuła się Ugandyjką. Doświadczyła spokoju podczas pogromów w Rwandzie.

W 1989 r. Jej rodzice po raz pierwszy zgłosili jej dom. Pięć lat później rozpętało się piekło w Ruandzie. Clare miała zaledwie 17 lat, kiedy generał armii rebeliantów, Paul Kagame, przejął stolicę Kigali, kończąc zabijanie i przejmowanie rządu. Kiedy jej rodzice w Ugandzie spakowali się i wrócili, chcąc być częścią nowej Rwandy.

Jej babcia, Tutsi, uciekła do Ugandy w 1959 r. - dziś zabrania się mówić o Tutsi lub Hutu

Doszli do apokaliptycznego stanu pełnego nieufności. „To był cmentarz”, mówi Clare, całkowicie bez emocji. Patrzy wstecz bez gniewu, jak wielu Rwandyjczyków. Rząd żąda jedności. Hutu, Tutsi, te pojęcia już nie istnieją, a ci, którzy podtrzymują ideologię rasową, stają w obliczu kary. I dlatego ten kraj żyje pod przewidzianym pokojowym współistnieniem, ofiary znów żyją wśród sprawców.

Tylko wtedy, gdy to zrozumiecie, a także, że Clare Akamanzi jest częścią tego nowego autorytetu, który rozprasza ból dekretem, nie jesteście już zaskoczeni, gdy wasze historie czasami brzmią, jakby mówili o innym. O wiele więcej nie będzie o tym słyszane z ust Clare. „Chcemy pokazać, że możemy zrobić lepiej niż to, co wydaje się nasza historia, chcemy iść do przodu”, mówi Clare.

W tym czasie, w 1995 r., Clare tęskniła za Kampalą. Wraca, studiuje prawo, specjalizuje się w prawie handlowym i inwestycjach. Dzięki dotacji z UE ląduje w Szwajcarii w 2004 r., Pozostaje przez dwa lata, a następnie przenosi się do Londynu jako pracownik ambasady Rwandy. Po sześciu miesiącach spotyka to, co nazywa „wezwaniem do służby”: Clare powinna wrócić do swojego kraju i pomóc kształtować przyszłość.

Podobnie jak Clare Akamanzi od dziecka na wygnaniu do jednej z najważniejszych kobiet w kraju, 29-latek nie ma męża ani dzieci. Niezwykłe dla Rwandy, gdzie się żenisz w wieku 22 lat. Nic dziwnego dla kobiety, która pracuje tak samo jak Clare. O siódmej rano siedzi w swoim gabinecie, a kiedy wraca do domu, afrykańska noc już dawno osiadła nad Kigali.

Mieszka w kamienicy z równie samotnym bratem, dzielą się kosztami, a także sporadyczną samotnością. Przed drzwiami mały ogród, wewnątrz ziemistych czerwieni, szeroka skórzana kanapa. Dużo więcej niż meble mówi jej garderobie o kobiecie, która jest trudna zwabić z ochrony ich powściągliwości: Zawiera 50 par butów lub więcej. I możesz śmiać się razem i przełamać dystans dzięki tej uniwersalnej kijce do butów. Na krótki czas.

Pracująca Klara zwykle spotyka się w „Hotelu Serena”, pierwszym adresie miasta. Ktokolwiek się tam schodzi, ma na myśli interesy. Prawie codziennie Clare stoi przy stole w holu, pochylona nad prezentacjami PowerPoint i katalogami żądań. Jej angielski jest trochę szorstki, jej francuski jest gardłowy, a poza tym ma cztery inne języki afrykańskie, które są mniej używane. Ktokolwiek inwestuje w Rwandzie, rzadko jest Afrykaninem.

Polityka, konferencje, aerobik stopniowy - tylko przerwy sprawiają, że Clare jest rzadkością. Później zajmuje się prywatnym życiem

Ale ma odwagę. Lub poczucie przygody. Jako Christian Angermayer, 30, śmiałek na niemieckiej scenie inwestorskiej, dyrektor zarządzający ds. Zarządzania aktywami Altira Group, specjalizujący się w IT i nieruchomościach na przyszłych rynkach o wysokim potencjale. Dla niego Clare przygotowała umowę z największym bankiem w Rwandzie, w której główną rolę odegra grupa Angermayera. Przyszedł poradzić sobie z tą umową. Angermayer chce być postrzegany jako przyjaciel tego kraju, ma już biuro w Kigali i przyjaciel w domu prezydenta. „On rządzi tym krajem jak firma”, mówi. „Lubię to”.

Na wizytę grupy Angermayer Clare zorganizowała przyjęcie koktajlowe, dwa posiłki, w tym jeden z ministrami, wizytę u prezydenta oraz wycieczki do goryli i parku narodowego. Czterodniowy panoramiczny widok kraju, jego mieszkańców i oferowanych przez niego możliwości. Przy takich okazjach Clare lubi odnosić się do prędkości Rwandy w kwestiach celnych i wizowych. I zawsze rezonuje w jej głosie: Teraz. Nie jutro.

Inwestorzy współpracują z Clare Akamanzi na dwa sposoby. Albo mają pieniądze, a nie własne pomysły, a potem Clare przedstawia projekty, które chcą w swoim kraju.Na przykład obecnie budowane centrum kongresowe było życzeniem Rwandy, a niemiecki architekt przedstawił już gotowy projekt, który następnie zainteresowała interesujących deweloperów z Libii.

Lub: Ktoś ma pomysły, ale nie ma pojęcia o warunkach rwandyjskich. W takich przypadkach Clare wynajmuje lekki samolot i pozwala swoim klientom zobaczyć ląd z góry. Albo ciągnie ją przez gęste lasy, pod zboczami gór Virunga z ich górskimi gorylami.

Rekrutacja i wsparcie dla inwestorów planowane jest w budynku Riepa. Na zewnątrz nie jest to miejsce na wielkie okazje, nieatrakcyjna konstrukcja w brudnym kolorze żółtym na jednym ze wzgórz Kigali. W jedynej sali konferencyjnej domu siedzi Clare z około 30 współpracownikami. Ponad połowa to kobiety, prawie wszystkie mają poniżej 30 lat. Clare siedzi na końcu stołu, telefon obok niego. Zdejmuje pompy, jak zawsze, kiedy się koncentruje. Nad jej głową, w plastikowej ramie, na wizerunku jej prezydenta, rozgląda się surowo.

Temat dzisiejszego spotkania: Planowanie międzynarodowej konferencji inwestorów. Oczekuje się 600 osób, należy wybrać interesujących uczestników, wysłać zaproszenia, zarezerwować hotele, zorganizować obiady, przynieść głośniki, przygotować i rozprowadzić foldery konferencyjne, zorganizować małe pamiątki dla uczestników, ulice ozdobione. Kto może zamienić reklamę, kto przejmuje plakat, gdzie umieszczamy flagi i jak dekorujemy drogę z lotniska?

Pracownicy Clare są zorganizowani jak grupa zadaniowa. Każdy ma swoją pracę, czas na osiedlenie się jest zawsze napięty, nie ma wyjątków i nie ma wymówek. Jeśli ktoś nie przedstawi w pełni wyników, Clare chce wiedzieć dlaczego. I kiedy oczekiwać wyniku. Nie jutro. Dziś jeszcze. DC.

Jak to działa, takie życie? Na poziomie oczu z mężczyznami, którzy są biali, bogaci i potężni? Nie daj się zwieść. Rwanda to także Afryka; Tuż za światem inwestorów Clare, poza Kigali, jest najgorsze ubóstwo. I czy Clare nie wie nawet o tej przepaści między nowoczesnością w Europie a nowoczesnością w Afryce, niezależnie od tego, czy jej pompy i kostiumy są tak eleganckie jak europejskie kobiety biznesu?

Nie ma odpowiedzi, tylko trzy bardziej typowe zdania Akamanzi. Po pierwsze: „Muszę być lepszy niż oczekiwano”. Po drugie: „Muszę wykorzystać każdą okazję”. Po trzecie: „Muszę to pokonać”, przeszłe i obecne przeszkody.

Następnego dnia wizyta u prezydenta. Długa rozmowa w sali konferencyjnej Parlamentu. Paul Kagame mówi o nowej Rwandzie i potrzebie rządzenia mocną ręką. Aby iść naprzód. Czasami brakuje mu numerów, szczegółów dotyczących konkretnych projektów. Niemożliwe, Clare mogła odgadnąć te pytania, a jednak odpowiada jak ostrzał, gdy prezydent zwraca się do niej.

„To jest nowa Rwanda” - podsumowuje Kagame - „odbudowany z niczego”. Potem poważnie potrząsa ręką wszystkich, prezentują się niemieccy inwestorzy i ministrowie. Tylko Clare nie. Jest już w telefonie, kiwa głową. „Tak, panie ministrze”. Łowi pod stołem po buty. Natychmiast jest znowu w górze.

AFRICAN TAG | RWANDA & R.D.CONGO | LADIESNEXTDOOR (Może 2024).



Rwanda, Afryka, Libia, Dubaj, Uganda, Kampala, Niemcy, Microsoft, Google Inc., Starbucks, eBay, Rwanda, Boom, Inwestorzy, Odzyskiwanie, Clare Akamanzi