Przeklęty banał: Jego nowy - młodszy

Siedzę w piano barze przy dworcu głównym przed kieliszkiem szampana. Moje ręce są zimne, ale z mostka unosi się znajome uczucie fali upałów. Nie teraz, myślę. Zrobiłem się z mojego przyzwyczajenia. Powinienem był wiedzieć lepiej. Zdejmuję szal, chociaż konsultant ze szwajcarskiego stylu polecił niedawno kobietom po czterdziestce, by zakryły swój dekolt w swojej kolumnie czasopisma, aby nie sprowokować „skandalu zdzierstwa”. Zgniłe mięso, tak myślę. Pasuje. Siedzę i czekam na nowego lub nie tak nowego przyjaciela mojego byłego męża. Ona jest młodsza ode mnie. Oczywiście, że jest młodsza ode mnie.

„Ile ona jest młodsza?” To zawsze pierwsze pytanie. Nie: „Czy ona jest młodsza?” To oczywiste: Nie: „O ileż młodsza?” Im częściej zadawane jest to pytanie, tym większe znaczenie. To podsumowuje złożone, traumatyczne zakończenie małżeństwa. O ile młodszy? 15 lat. To prawie ten sam wiek wśród heteroseksualistów. Przynajmniej jeśli kobieta jest młodsza.



„Jestem dla ciebie za stary!” To była pierwsza rzecz, jaką mu powiedziałem, kiedy go poznałem. Miałem 29 lat, 27 lat, ale wtedy wyglądał znacznie młodziej, ze swoim chłopięcym urokiem, odmową wszystkich dorosłych.

Różnica wieku między nami stała się bardziej przejrzysta wizualnie. Miałem tyle śmiechu w połowie lat trzydziestych, że podchodzono do mnie podczas czytania. Pozostał pomarszczony i ciemnowłosy. Z drugiej strony moje włosy stały się szare. W pewnym momencie przestałem je barwić. „Mój mąż by mi na to nie pozwolił”, powiedziała moja teściowa, na wpół tęsknie, na wpół z podziwem. Mój pozwolił na to. Twierdził nawet, że mu się to podoba.

Nasz związek był intensywny, trudny, waleczny i pełen pasji od samego początku. Byliśmy razem przez 18 lat, z dwiema przerwami. Kiedyś się zakochałem w kimś innym. Nie mieliśmy cywilnego małżeństwa - przynajmniej tak wierzyłem. Ostatnie pięć lat to najtrudniejsze i ostatnie 15 miesięcy piekło. Ten ostatni poważny kryzys został wywołany przez jedną z jego podróży jako fotoreportera. Po jego powrocie wybuchła dwudniowa kłótnia, która skończyła się, gdy drapałem się w twarz w rozpaczy. Wyprowadziłem się na tydzień. Potem było jasne: teraz musi być inaczej, albo się rozstaniemy. Zaproponowałem kilka terapii. Powiedział, że powinnam iść sama. To miało sens, ponieważ byłem neurotycznym, trudnym, niszczącym siebie.



Później przeczytałem gdzieś, że oburzeni mężczyźni coraz bardziej dręczą swoich partnerów, podczas gdy kobiety w sytuacji są bardziej zrelaksowane i wracają do domu z mniejszą liczbą żądań.

Zareagowałem natychmiast, odmawiając.

Podczas tej podróży fotografował młodą kobietę, która realizowała tam projekt. Kiedy pokazał mi te zdjęcia, od razu zareagowałem z lekceważeniem: jak ten z jej gucci gogle jest w gruzach - laska na gruzach, pomyślałem. I jak ona patrzy na kamerę. To wiedzące spojrzenie, ten półuśmiech: wiem, że jesteś na mnie. I jak czule aparat je rejestruje ... „Co tam się stało?” Zapytałem. „Nic, dlaczego?” „Chodź, ona naprawdę wygląda w aparacie!” „Jesteś szalony”. Uwierzyłem mu. Również dlatego, że kobieta nie była jego typem. Agresywnie pokazana seksualność, sztuczne włosy, paznokcie - wszystko, co mu się nie podobało. A jednak w ciągu następnych strasznych 15 miesięcy to podejrzenie wciąż nadchodziło: On ma innego. Jeśli nie, to jeszcze. Każdy. Nie mogłem go winić: oboje byliśmy zmęczeni. Że nie zakochujesz się, wiedziałem z własnego doświadczenia. Wiedziałem też, że nikt z zewnątrz nie może wejść w naprawdę szczęśliwy związek miłosny.



Ogarnął nas chłód, dystans, którego nie znałem i którego nie potrafiłem wyjaśnić inaczej: musi istnieć inny. Tak miały na myśli moje dziewczyny. Ale zapytałem go! Nie raz, sto razy! Na kolanach, we łzach, błagałem go: „Po prostu powiedz mi, daj mi strzał miłosierny!”

Myśl, że mógłby mnie okłamać, ciągle i wciąż, lodowato zimna, nigdy nie przyszła do mnie

Reagował oburzony. „Chciałbyś tego” powiedział. „To ci ułatwi”. Zgadza się, czułem. To by mi ułatwiło. Wstydziłam się tej bezpodstawnej, neurotycznej, niejako tchórzliwej zazdrości, która wciąż się wzmagała. Myśl, że mógłby mnie okłamać, wciąż i wciąż, niezmiennie, lodowato zimna, nigdy nie przyszła do mnie. Dlaczego? Nie było powodu. Moglibyśmy rozmawiać o wszystkim. Nie żyliśmy kłamstwem życia drobnomieszczańskiego. Niczego więcej nie gardził.

Jeden z moich przyjaciół został oszukany przez męża, ale została z nim. To uczyniło mnie bardziej złym niż było to właściwe. Ma doskonały powód, żeby iść, a ona nie idzie, pomyślałem. A potem: Jeśli czuję się w ten sposób, muszę iść. Bez powodu.

Wziąłem na siebie całą odpowiedzialność. W rodzinie, we wsi, publicznie. „Jestem po prostu nierozsądny”, wyjaśniłem w wywiadzie porażkę mojego małżeństwa. Przez pół roku płakałem każdego dnia. Ale nigdy nie wątpiłem w moją decyzję. Poszedłem uratować moją skórę.

Chciał terapii

Po separacji mój były mąż nalegał nagle na terapię par, której wcześniej zaprzeczał. W ciągu pięciu bolesnych sesji poddaliśmy analizie moją bezpodstawną zazdrość, która doprowadziłaby go „w ramiona młodszej kobiety”. Wyjaśnił, dlaczego nie może mnie dłużej pożądać: ponieważ miałem takie problemy z wiekiem, że nie mogłem już być piękny. Czy to prawda? Zastanawiałem się, zapytałem szczerze. A może nie znalazłem się piękny, bo już mnie nie chciał? W mojej desperacji czasami pytałem go: „Czy jestem dla ciebie za stary, czy to włosy, czy powinienem farbować włosy?” Czy zrobiłbym to, gdyby mnie o to poprosił? Wciąż jednak oczy uniosły się, rozpylony Botox? Czy mógł mnie znowu chcieć - a może nie? Czy w ogóle chciałbym tego rodzaju pragnienia? Nagle przypomniałem sobie nieszczęśliwy czas w mojej młodości, kiedy byłem zakochany w biseksualnym mężczyźnie i pomyślałem, że nie mogę być znowu młody, ponieważ mogę być mężczyzną.

Gdy wyraźnie się zestarzałam, uczyniłam mojego męża starszym. Zrobiłem złudzenie, że jestem wiecznie młody. Jak długo mam być za to karany? Mój wiek był w rzeczywistości ważną częścią rozpadu. Doprowadziło mnie to do siebie, uczyniło mnie bardziej radykalnym, bezkompromisowym.

Dziesięć miesięcy po rozpadzie siedział na moim balkonie. Był bardzo blady. „Muszę z tobą porozmawiać”. Poznał kobietę, robiło się poważnie. Poczułem głęboką ulgę. W końcu udało mi się zrzucić winę! Byłem szczęśliwy. Przytulił go. Nadal był bardzo blady. A tak przy okazji, zapytałem go, jak ją poznał.

„Czy naprawdę muszę to powiedzieć?” Powiedział. „Podczas tej podróży dwa lata temu widziałeś wtedy zdjęcia ...”

Więc cały czas miałem rację? Więc wcale nie byłem neurotyczny, nierozsądny, patologicznie zazdrosny? Ulga, którą powinienem był poczuć, nie urzeczywistniła się. Zamiast tego czułem się chory. Odesłałem go. I złożył wniosek o rozwód.

„Och, powiedz mi coś nowego, coś, czego nie słyszałem setki razy!” Nawet mój fryzjer się nudzi. Stałem się banałem. Najgorszy czas w moim życiu sprowadza się do taniego żartu z kryzysu wieku średniego. Mężczyzna mówi do żony: „Nigdy nie zakładałem, że mi uwierzyłeś!”

Wszyscy mężczyźni kłamią.

Naprawdę prawda. Powiedział to. Ale mój fryzjer nie jest pod wrażeniem. Wszyscy kłamią, wiesz o tym, to genetyczne. A potem zadaje pytanie, które każdy zadaje, bez względu na to, jak opowiadam tę historię. Pytanie, które zawsze sprowadza się do tego: „Ile jest młodsza?”

Siedzę i czekam na nią. Chcemy się wypowiedzieć. Myśli, że zasługuję na „prawdę”. Nawet nie wiem, czy w ogóle chcę ją usłyszeć. W końcu wraca do pracy. Wyciągając brodę, rozgląda się po barze. Arogancka laska, wciąż myślę - ale jednocześnie coś we mnie topnieje. Wiem, że jest to dla niej o wiele trudniejsze niż dla mnie. Nadal go kocha. Ja nie. Całkiem nieoczekiwanie ulga, na którą tak długo czekałem, wypełnia mnie. Ta ulga czyni mnie hojnym. Wstaję i przytulam ją. „Jesteś o wiele milszy niż na tych zdjęciach” - mówię. I to też mam na myśli. Ma otwarte oczy, wyraźny widok, zaraźliwy śmiech. W trakcie naszej rozmowy zdaję sobie sprawę, że jest mądrzejsza, ostrożniejsza i pragmatyczna niż się spodziewałem. Albo jak zawsze byłem.

„Czy myślisz, że ma kryzys wieku średniego?” Pyta w pewnym momencie. „Wygląda na to.” Ale to już mnie nie dotyczy.

Chociaż wzdryga się kilka razy, dzieląc się naszymi historiami, jest daleko ode mnie. „Po prostu tak łatwo są, mężczyźni”, mówi. „Nie możesz oczekiwać od nich pewnych rzeczy”.

Tak myślę. Tak, możesz. Oczywiście, że możesz! Mam dwóch synów. Od nich oczekuję wszystkiego. A od reszty mojego życia. Świat jest pełen wspaniałych i wielkich ludzi, których teoretycznie mógłbym poznać. Dlaczego nie? Nie jestem zniszczony, zdaję sobie sprawę. Nadal wierzę we wszystko. Do wielkiej miłości, która może przyjść lub nie. Na podstawie tego, że ja sam mogę być bardzo szczęśliwy, że mogę zabrać siedmiu kochanków lub siedem książek do łóżka.

Lubię mieć siwe włosy, zmarszczki, fale upałów, ale nie zrezygnowałem. Nadal uważam, że wszystko jest możliwe w każdej chwili. Nadal jestem bardzo młody w moim sercu. Młodsza od niej. O ile młodszy?

Milena Moser,

49, mieszka w Aarau w szwajcarskim kantonie Argowia. Więcej o jej życiu, pracy, książkach na stronie www.milenamoser.com

SCP-1461 House of the Worm | Euclid class | Church of the Broken God / humanoid / building SCP (Kwiecień 2024).



Separacja, kamera, kryzys, stereotyp, fala upałów, seks, rozpad, rozwód