Wspaniała moc codziennych rytuałów

Po interwencji zjedliśmy frytki. Na obszarze obsługi autostrady. Oczywiście moja córka była głodna, ponieważ nie jadła przez cały ranek. Nawet na jej urodzinowym torcie, który tradycyjnie był na śniadanie, musiała się poddać. Zaraz po wstaniu pojechaliśmy na spotkanie w przychodni, którą polecił nam Pro Familia.

Aby zminimalizować czas oczekiwania, szliśmy asfaltową drogą w obszarze handlowym. Później weszliśmy, a potem usiadłem w poczekalni, aż mnie wezwano. „To takie miłe, że nie zostawiłeś mnie w spokoju” - powiedziała moja córka, świeżo po znieczuleniu. Wciąż pamiętam dokładnie, jaką nocną koszulę nosiła. Trzymam to do dziś, a także różowe skarpetki. To były jej 16 urodziny.

Dziś wiem, że tego dnia, kiedy jej życie zmieniło się tak radykalnie po raz drugi w krótkim czasie, moglibyśmy zrobić inaczej niż ze zwięzłym przystankiem na autostradzie i kolejnym przyjęciem urodzinowym, gdzie temat był starannie unikany. Może ze świecami, kwiatami, chwilami pauzy. Moglibyśmy spełnić życzenie mojej córki, gdybyśmy mieli do tego narzędzia. Ale nie mieliśmy pojęcia, byliśmy zastraszani przez wagę godzin, w których ich nieplanowana ciąża, którą pracowicie przyjęliśmy, ale niespodziewanie zakończyła się poronieniem. Czuliśmy, że stało się coś głębszego, ale nie byliśmy w stanie tego wyrazić.



„Czułem potrzebę pożegnania”.

Urodziny i wesela, potwierdzenia i komunia, zapisy do szkoły i pożegnanie przedszkola, wiedzieliśmy to wszystko. Ale w tym bardzo emocjonalnym, głębokim, wyzwalającym i łączącym nas doświadczeniu byliśmy sami, bez ramy. Bez odpowiedniego rytuału.

Nauczycielka religii monachijskiej Lore Galitz była lepiej przygotowana w podobnej sytuacji. Zajmowała się naukami szamańskimi i dlatego była otwarta na niezgłębione rzeczy między niebem a ziemią. I tak, po poronieniu wpadła na pomysł rytuału pożegnania dla swojej córki - była pewna, że ​​to była jedna - do popełnienia. „Najpierw poprosiłem lekarza, aby pokazał mi, co ze mnie wydostała” - mówi Lore Galitz 13 lat później.

Ale wtedy dezorientacja zniechęciła ją. „Nawet nie pamiętam, chociaż lekarz zapewnił mnie, że mi go pokazała, a także długo ze mną rozmawiała”, mówi. Po powrocie do domu nauczyciel wciąż czegoś brakował. „Właśnie poczułem potrzebę pożegnania” - mówi. W końcu wpadła na pomysł: kupiła dwie róże w kolorze moreli, jedną dla siebie, a drugą dla męża. Razem poszli na most. Każdy z nich wypowiedział własne pożegnalne słowa do nienarodzonej córki, a następnie rzucił różę do rzeki. Prąd niósł ją powoli.



Idea status quo jest kojącą iluzją.

„Potem poczułam się spokojniejsza”, wciąż wie Lore Galitz. „Znów panował pokój”. Zachęcony tym doświadczeniem, nauczyciel, który później także trenował Feng Shui, zaczął rozwijać coraz więcej rytuałów dla siebie i ostatecznie dla innych. W międzyczasie napisała książkę „Czas na rytuały - impet do spełnionego życia”.

„Rozwód boli”, zawsze znany był język ojczysty. Ale nie chodzi tylko o rozwodzenie się z innymi ludźmi, ale także o sytuacje, stany i teraźniejszość, która już należy do przeszłości. Zasadniczo o nas samych, ponieważ zmieniamy się każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty.

Wciąż i wciąż komórki obumierają, nowe rozwijają się, nawet w mózgu, 1400 nowych komórek nerwowych rośnie każdego dnia, czego nauka udowodniła tylko w 2013 roku. Ale ciągła zmiana jest również przerażająca. Ona się boi. Chcemy pozostać młodzi. Pozostań w miłości. Bądź szczęśliwy. Najlepiej nieśmiertelny.

Idea status quo jest kojącą iluzją, której potrzebujemy i kochamy. Daje nam poczucie kontroli: nic nieprzewidzianego nie może się wydarzyć, zwłaszcza nic niepożądanego. Potrzebujemy mieć wszystko pod kontrolą, wspieramy samodzielnie projektowanymi codziennymi rytuałami.



Z małymi nawykami, takimi jak pierwsza filiżanka herbaty po prysznicu, białe wino z przyjaciółmi po pracy w włoskiej restauracji za rogiem. Tradycja uzyskiwania bułek w każdą niedzielę rano i śniadanie w łóżku z mężem i gazetą.

Powtarzanie zapewnia bezpieczeństwo, zapewnia wsparcie i pozwala nam lepiej znosić fale życia, które w inny sposób nas otaczają. „Że wszystko pozostaje takie, jakie jest” nie jest niczym innym, jak najdroższym życzeniem.Przyjemne uczucie pojawia się, gdy każdego ranka stoimy w kuchni i obserwujemy bąbelek kawy z urządzenia. Przedwczoraj jest dzisiaj. Brak wiadomości to dobra wiadomość.

Nawet w kryzysie rytuały mogą pomóc.

Z pomocą tak małych rytuałów, w pośród gwałtownych zmian, możemy na chwilę zatrzymać się, zastanowić i świadomie postrzegać to, co jest. Cieszymy się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ale są też sytuacje, w których kontrola zawiedzie. Kiedy się rozdziela. Choruję. Albo stracić pracę. Albo po prostu z poronieniem.

Chociaż łatwo jest stworzyć piękne rytuały kontemplacyjne i świętować dobre chwile, jesteś przytłoczony kryzysem. Niewielu z nas ma jakiekolwiek doświadczenie, jak utrzymać się w bolesnych, krytycznych momentach. Ale możesz to zrobić sam. Wypróbuj coś nowego.

Oczywiście coś takiego wydaje się bardzo dziwne i dziwne lub głupie: na przykład siadanie na dywanie lub na kocu. I zapalić tłustą świecę, która oznacza twoje wewnętrzne światło. A potem, dla wszystkich pozytywnych i energetyzujących rzeczy w jego życiu, zapalić więcej tealightów i okrążyć je, abyś czuł się otoczony dobrem w fazie strachu lub słabości.

Jeśli przyjrzysz się uważnie, poczujesz się wyraźniej. Ale także przetwarzaj szybciej.

Odprawianie rytuału w trudnych sytuacjach wymaga odwagi. Ponieważ nie oszałamia, ale czyni świadomym. Jeśli przyjrzysz się uważnie, poczujesz się wyraźniej. Ale także przetwarzaj szybciej. Zbliżając się do tego, co grozi nam zrzuceniem z kursu, zyskujemy nad nim władzę. Zostało to udowodnione nawet przez badania naukowe.

Dwóch badaczy z Harvard Business School, Michael Norton i Francesca Gino, badali reakcje ludzi na straty. 247 osób powinno zgłosić śmierć ukochanej osoby lub koniec związku miłosnego. Naukowcy zapytali również, czy po tych doświadczeniach użyto jakiegokolwiek rytuału, nawet jeśli uniknięto pewnych miejsc lub nie noszono już niektórych elementów odzieży.

Rezultat: wszyscy respondenci, którzy mogli zgłosić rytuał, lepiej przetwarzali stratę. Akt symboliczny sprawia, że ​​okoliczności są bardziej znośne, ponieważ według naukowców częściowo przywraca „poczucie kontroli”. Ale naukowcy odkryli również, że rytuały mogą nie tylko pocieszyć, ale także zwiększyć poczucie szczęścia.

Na przykład Kathleen Vohs z Carlson School of Management często na University of Minnesota wysłała setki ochotników do jedzenia czekolady. Dowiedziała się, że ci badani, którzy zostali poinstruowani, aby najpierw rozbić je na pół, a potem z kolei cieszyć się pierwszą połówką w pojedynczych batonach, jedząc więcej cukierków.

Patrz zamiast odwracać wzrok, czuć się zamiast wypierać.

Chociaż rytuały są równie nieszkodliwe jak czekolada, oczywiście mają potencjał do intensyfikacji doznań. Patrz zamiast odwracać wzrok, czuć się zamiast wypierać. Oczywiście możemy również kultywować taki sposób radzenia sobie z życiem, jeśli chodzi nie tylko o postrzeganie codziennych zmian, ale uroczyście je obchodzić.

Aby stworzyć więcej świadomości, częściej zatrzymuj się. Jest wystarczająco dużo „nieszkodliwych” okazji: podróż. Poruszać. Nowa praca. Dzieci wyprowadzają się. Menopauza jest tutaj. Lub po prostu pory roku, które powodują zmianę. Niektóre szczególnie. Upadek. Boże Narodzenie. Sylwester. Nie tylko mija rok, zmarła stara ciotka, brat nie wraca do domu w Wigilię, a matka nie może upiec dobrych ciasteczek, ponieważ zapomniała przepisu z powodu choroby Alzheimera.

Ale także: córka przynosi przyjaciółkę po raz pierwszy, syn teraz ozdabia drzewo. W wielu rodzinach ukochane rytuały i tak są używane w dni świąteczne. A może wszyscy członkowie rodziny chcieliby wypróbować nowy. Gdyby tylko wszyscy zapalili świecę na drzewie w Wigilię Bożego Narodzenia i sformułowali życzenie dla siebie lub kogoś innego.

Może możemy wydać rozkazy naszej podświadomości, że to się wypełni.

Strach przed nieznanym można łatwiej wygnać dzięki naszym życzeniom i wizjom. I może naprawdę możemy dać naszym podświadomym rozkazom, które następnie spełnią. Podobnie jak Lore Galitz i jej mąż opuścili pokój, aby pożegnać swoje nienarodzone dziecko, pozwalając różom odpłynąć.

Pierwszy prawdziwie spokojny i spełniający sylwestra mojego życia doświadczyłem w 2012 roku. Mogę powiedzieć, że wypróbowałem już wszystkie możliwe warianty sylwestrowej imprezy. Sam, z przyjaciółmi, z pracą. W górach, na imprezach, podczas świątecznych posiłków. W luksusie, w pubie za rogiem. Ale zawsze była pustka, wydarzenie przeszło mnie, po prostu nie byłem w to naprawdę zaangażowany.

W zeszłym roku było zupełnie inaczej, choć było to na zewnątrz mało spektakularne, nawet trochę żenujące.Jeszcze przed ekscytującym przełomem roku o północy byliśmy zajęci imprezą z Lore Galitz z nowym, który w 2013 roku przyjdzie do nas. Napisaliśmy na papierze to, czego chcielibyśmy się pozbyć, a następnie uroczyście spaliliśmy w kółko wokół ognia. Wszyscy głośno powiedzieli jego imię i „Chcę pozbyć się starych i witać nowe rzeczy”. Potem wszyscy stworzyli własny kolaż na nowy rok.

Z czasopism wycinamy litery, słowa i obrazy i przyklejamy je do kartonu. Czuliśmy się trochę jak w przedszkolu, ale równie bezpiecznie. Po raz pierwszy miałem satysfakcjonujące uczucie, że patrzę w przyszłość i w pewien sposób przywłaszczam sobie swój czas. I poczułem twórczą moc w moim życiu, której brakowało mi do tego czasu. Zwykły smutek Nowego Roku i Nowego Roku pozostał nieobecny. Gdziekolwiek będę świętować w tym roku, ponownie spłonę notatkę. A kiedy jest w doniczce na balkonie.

Zaproszenie na Muzyczny Rytuał Szamański * Przywołanie Zwierząt Mocy * (Może 2024).



Kryzys, kawa, pro familia, zapisy do szkoły, rytuały, stres, puszczanie, równowaga między życiem zawodowym a prywatnym