Stem Cell Donor: magiczne spotkanie

Pierwszą rzeczą, jaką Ina myśli, gdy Joshua stoi przed nią: jak silny jest. 1,92 metra, 108 kilogramów, olbrzymi, wysportowany mężczyzna z szerokim krzyżem, bardzo krótko przyciętymi włosami i mięśniami dolnych kończyn. Nikt, kto wygląda tak, jakby był bliżej śmierci nie tak dawno niż do życia. Zabawne, myśli Ina: Więc to jest człowiek, który teraz żyje moją krwią.

To dziwna historia, że ​​29-letnia Ina Hüffer przywiozła tutaj przed Museum of Art w Indianapolis, swoje miejsce spotkań z 35-letnim Joshuą Barber - mężczyzną, którego uratowała z komórkami macierzystymi. Zaczyna się od Iny na początku lata 2009, w przerwie wykładowej. Ponieważ nie ma nic lepszego do roboty i jest tylko samochodem do krwiodawstwa przed Dortmund Mensa, spontanicznie decyduje się na wpisanie jako dawca komórek macierzystych. Bierzesz jej zwój krwi, dostaje kupon Mensy, nic więcej. Potem zapomina o wszystkim. Gdy kilka miesięcy później rzeczywiście otrzyma telefon, aby pomóc pacjentowi, jest gotowa do pracy. Przez tydzień wstrzykuje hormon wzrostu, z którego odczuwa ból pleców i zawroty głowy. Idzie do Hamelin i spędza dzień w klinice, gdzie cała jej krew jest filtrowana w ciągu pięciu godzin. Patrzy na odtwarzacz DVD „Rocky”, dopóki wystarczająca liczba komórek macierzystych nie wyląduje w przezroczystej torbie. Kiedy tego wieczora opuszcza szpital na drżących kolanach, widzi mężczyznę z walizką, przykutego kajdankami do nadgarstka, wskakującego do karetki z niebieskimi światłami. Myśli: Teraz przynoszą komuś moje komórki macierzyste. „Wiedziałem, że będą musieli zostać przeszczepieni w ciągu 48 godzin” - mówi Ina. „Ale nie miałem pojęcia, dla kogo oni są i jaka długa podróż mieli przed sobą”.



Joshua miał białaczkę, teraz może żyć jak normalny młody człowiek. „Ina była moją ostatnią szansą” - mówi

Minęły dwa lata. Potem dostaje trzy długie e-maile od młodego mężczyzny z USA, przepełnionego wdzięcznością kogoś, kto wie, jak cenne jest życie, ponieważ prawie go stracił. Dopiero teraz zaczyna rozumieć, co zrobiła. Pisze do niego, opowiada o swoim codziennym życiu, idzie tam iz powrotem, przynajmniej raz w tygodniu. Ina jest przyzwyczajona do pomagania innym. Dorastała z niepełnosprawną siostrą bliźniaczką, pracuje w specjalistycznej służbie integracyjnej dla osób niepełnosprawnych. Do czego Ina nie jest przyzwyczajona: że ktoś jest tak wdzięczny. Że tak bardzo się nią interesuje, pisze dalej, chce wiedzieć coraz więcej o niej - bez względu na to, jak ciasno czasem odpowiada. W Wigilię Bożego Narodzenia 2011 Joshua pisze: „Tylko dzięki tobie mogę świętować kolejne Boże Narodzenie w tym roku”. To jest moment, który sprawia, że ​​Ina chce go poznać. Ponieważ czuje związek, który jej zdaniem jest wyjątkowy. Ponieważ Joshua może wysyłać uczucia przez Internet, których nikt nie wymówiłby w swojej rodzinie. Ponieważ jest ciekawa tego człowieka, który poświęca jej tyle uwagi.

Ina jest więc w lipcu 2012 r., Zaledwie dziewięć miesięcy po pierwszym mailu Joshuy, w 42 stopniach w cieniu w Indianapolis. Na co ma nadzieję? „Że lepiej rozumiem, co to jest, co nas łączy”. Wysłali zdjęcia, dużo rozmawiali, ale w rzeczywistości są obcy. Obaj przybyli tu z ogromnymi oczekiwaniami, z drżącymi kolanami, z bijącymi sercami. Mają osiem dni razem, czterech w domu ojca Joshuy w Lake Waynoka, Ohio, dwóch w Niagara Falls, dwóch w Nowym Jorku.

Już w drodze do Ohio Ina zdaje sobie sprawę, że będą musieli pokonać więcej niż Atlantyk, aby się spotkać. Chcieli tak dużo mówić, ale teraz, gdy wreszcie nadarza się okazja, wszystkie słowa wydają się zbyt banalne. Dom Joshuy, który biegnie obok szyb samochodowych, jest wiejski i słabo zaludniony, bezrobocie jest wysokie, prawie nie ma tu europejskiego turysty. Inie to lubi, lubi samotność. Po szkole spędziła pół roku na farmie w Norwegii, otoczonej tylko przez krowy. Jest podekscytowana, że ​​widzisz tutaj tyle nieba. W Siegen w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie mieszka od końca studiów, zawsze jest coś na horyzoncie.



„Panie, dziękujemy Ci za Inę”, módl się całą rodziną, a potem grilla. Ina jest zakłopotana, że ​​jest obchodzona za coś, co uznała za rzecz oczywistą

Joshua uciekł z pustkowia Ohio w 2005 roku. Po studiach ekonomicznych został wysłany przez Ministerstwo Sprawiedliwości do Iraku, aby po wojnie pomóc w budowie lokalnego systemu policji.Joshua mówi tylko pozytywnie o tym roku, w którym był zatrudniony jako doradca ds. Bezpieczeństwa, między innymi w osławionym więzieniu Abu Ghraib. Nie wiedział wtedy, że poważnie zachoruje. Do czyszczenia, dezynfekcji i owadów użyto dużych ilości chemikaliów. Każdego dnia Joshua widział ogromne beczki przed oknem swojego kontenera. Dziś jest pewien, że toksyny wywołały raka w ciągu 18 miesięcy od jego powrotu. Uważa, że ​​ponieważ wielu byłych kolegów również zachorowało. Większość z nich już nie żyje.

Kiedy docierają do rodziny Joshuy na jeziorze Waynoka, Ina uświadamia sobie, jak trudno jest być bohaterem. Ojciec Joshuy i dwie jego ciotki pozdrawiają ją entuzjastycznie, obejmując ją łzami w oczach. „Teraz należysz do rodziny, mamy tę samą krew”, mówią. W swojej długiej kwiecistej sukience nagle czuje się jak wysoki, nastoletni chłopak obok wysokiego, silnego Joshuy. Wiedziała, że ​​spotka się z wielką wdzięcznością. I wdzięczność, którą Joshua tak pięknie wyraził w swoich mailach, jest jednym z powodów, dla których tu jest. Ale tylko dlatego, że czegoś pragniesz, nie oznacza to, że możesz to zaakceptować.



Później siedzi z ojcem Joshuy na pobliskim korcie tenisowym. Jest teraz ciemno, ale wciąż ponad 35 stopni. Ojciec Joshuy przedstawia Inie prezent: srebrną bransoletkę, zawstydza ją między palcami. „Dziękuję za ocalenie życia mojego syna” - mówi Carl Barber, starszy mężczyzna o miękkiej twarzy i zrogowaciałych dłoniach. „Dlaczego to zrobiłeś?” Ina szuka właściwych słów. Nie chce go zawieść, ale nie chce robić nic lepszego niż ona. „Kto by tego nie miał?” W końcu mówi. „To nie było dla mnie nic wielkiego”. Ojciec Joshuy oddycha hałaśliwie. „To była dla nas wielka sprawa”, mówi.

Każdy chce poznać kobietę, która uratowała życie Joshui, więc ponad 30 osób przyszło na grilla w Haus am See. Na samym początku ciocia Ellen bębni wszystkich razem w salonie. Dźwięk w telewizorze jest wyłączony, wszyscy składają ręce. „Panie, dziękujemy Ci za Inę” - mówi Ellen. „Za bycie tak hojnym w dawaniu naszemu Jozuemu drugiego życia”. Po modlitwie na papierowych talerzach ładuje się mnóstwo sałatki ziemniaczanej i deser z kruszonką jagodową.

Ina ucieka do piwnicy. Przed jej własnymi emocjami skoncentrowana uwaga. Czuje się tak przepracowana i przytłoczona, że ​​na krótko kłóci się z decyzją o dobrowolnym stawieniu czoła tej sytuacji. Ona myśli, że nie zasługuje na to wszystko. Nieprzyjemnie jest jej być w centrum czegoś, o czym nigdy nie dyskutowała.

Obserwują się przez cały dzień jak dwa bojaźliwe jelenie, zawsze bliskie podjęcia decydującego kroku ku sobie, tylko po to, by odwrócić się z opuszczonymi oczami. Joshua wydaje się być tak rozdarty jak ona: chce być z nią sam. Ale on także nie chce obrazić swojej rodziny. Trzymała go, gdy jego nerki zawiodły, jego ciało przestało odpowiadać na lekarzy chemików, którzy zalecili mu napisanie testamentu. „Wtedy dużo się modliłem”, mówi. „Po prostu nie chciałem wierzyć, że to koniec, czułem, że mam cel w życiu, który wciąż muszę spełnić”.

Prawie 48 godzin po jej oddaniu krew Iny dotarła do Joshuy. Zostało ogłoszone od wczesnego popołudnia, a cała jego rodzina czekała aż do drugiej nad ranem, gdy ktoś w końcu wbiegł do pokoju szpitalnego z walizką i zawiesił przezroczystą torbę na kroplówce. Joshua mówi, że czuł, jak obce komórki macierzyste migrują do jego krwi. Wiedział dokładnie, kiedy dotarli do jego serca. „Cały mój strach zniknął”, mówi. „Nie pamiętam, żeby być szczęśliwszym”. Jego ciało walczyło ciężko przez prawie półtora roku z obcymi komórkami macierzystymi, aż w końcu uformowały zdrowe komórki krwi. Dziś może znowu grać w piłkę z przyjaciółmi, po prostu kończy szkolenie na pielęgniarce. Mówi: „Bez Iny nigdy bym tego nie zrobił, to była moja ostatnia szansa”. Czasami Joshua musi uszczypnąć się, by zdać sobie sprawę, że jest z nim w Ohio. Chce jej udowodnić, ile ona dla niego znaczy. Ale boi się także zmiażdżyć ją swoim uczuciem. Ina sugeruje tatuowanie razem - dwa fragmenty nici DNA, które pasują do siebie na końcach. „To, co nas łączy, jest i tak na całe życie” - mówi. „To może być cicho widoczne”. Podczas gdy artysta tatuażu w studiu w stolicy Ohio, Columbus, użądla niebieskiej farby do wrażliwej skóry na lewym nadgarstku Joshuy, łzy napływają mu do oczu.

Czy osoba z krwi i kości może sprostać oczekiwaniom, jakie Joshua zrobił ze swojego ratownika? Twierdzi: tak.„Ina jest jeszcze wspanialsza niż myślałem”. Gdy stoją razem przy słynnym wodospadzie Niagara - Ina życzyła sobie podróży - zdają sobie sprawę: coś się stało między grilami a małymi pogaduszkami i przejażdżkami samochodowymi. Zidentyfikowali podobieństwa, które ich zdaniem nie mogą być zbiegiem okoliczności. Że oboje są dziećmi rozwodowymi z trudnymi historiami rodzinnymi. Zarówno zastrzeżone, jak i zamknięte. Że oboje pomagają innym w pracy. Oboje wolą spać na brzuchu. Oba są pojedyncze, ale marzą o dzieleniu się życiem z kimś. Joshua mówi: „Mieliśmy się spotkać”.

W drodze do Nowego Jorku, skąd Ina chce polecieć do Niemiec, Joshua zbiera swoją odwagę. Mówi Inie, że ją kocha. Nie tylko dlatego, że dała mu swoje komórki macierzyste, ale jako istotę ludzką. Nie jak kobieta, nie jak przyjaciel - jak członek rodziny, siostra, bliźniak. Ina nie może odpowiedzieć. Jest pod wrażeniem, że może wyrazić coś tak emocjonalnego. „Mam teraz kobiece DNA”, mówi, śmiejąc się kilka łez.

Znacznie później, po kilku piwach w barze muzycznym w Dzielnicy Teatralnej, Ina mówi, że wie, o czym mówił Joshua. „Jest związek, który nie ma nic wspólnego z zakochaniem, jest jak wielki brat, który chce mnie chronić”. Ale przeraża ją także to, że ktoś, kogo prawie nie zna, czuje się dla niej w ten sposób.

Joshua mówi, że chce kupić jej samochód, ponieważ uczyniła go przyszłym człowiekiem, a ponieważ ma 16 lat. „Nie ma mowy” - mówi Ina. „To wiele dla mnie znaczy uczestniczyć w twoim życiu, nie oczekuję niczego więcej”. Zaprosiła go do Niemiec, aby zobaczyć ją na żywo. Wkrótce się zobaczą, ponieważ oboje są pewni.

Jak idzie dawstwo komórek macierzystych?

Bardzo często przeszczep obcych komórek macierzystych o tej samej charakterystyce tkankowej jest jedyną szansą na przeżycie u pacjenta z białaczką. Dawcę można usunąć ze szpiku kostnego za pomocą małej procedury (nazywamy to dawstwem szpiku kostnego) lub przez teraz bardziej typowe oddawanie krwi obwodowej przez komórki peryferyjne, filtrowanie z krwi. W obu przypadkach system krwiotwórczy pacjenta zostaje najpierw zniszczony przez promieniowanie lub chemioterapię, zanim obce komórki macierzyste zostaną skierowane do jego krwiobiegu. Tam powinni przejąć tworzenie zdrowych komórek i budować nowy układ odpornościowy. Skomplikowany proces, który w zależności od ciężkości choroby jest skuteczny w 30 do 80 procentach przypadków.

Każda zdrowa osoba w wieku od 18 do 55 lat może być określona jako potencjalny dawca z ukierunkowanymi badaniami lub lekarz rodzinny. W przeciwieństwie do dawstwa narządów, handel komórkami macierzystymi jest praktycznie niemożliwy. Dopiero po dwóch latach plik dawcy uwalnia dane od dawcy i biorcy - jeśli obaj się zgadzają. Chcesz się upewnić, że ciało pacjenta zaakceptowało darowiznę. Więcej informacji: www.dkms.de

Dragnet: Big Kill / Big Thank You / Big Boys (Może 2024).



Komórka macierzysta, Ohio, Indianapolis, Nowy Jork, Hameln, USA, Wigilia, Boże Narodzenie, samochód, Ocean Atlantycki, Norwegia, dawca komórek macierzystych, komórka macierzysta, krew, białaczka