Piękna kobieta obudziła się

Dlaczego teraz pamiętam tę twarz? Ma na imię An i przykuca do mnie na szerokiej, białej plaży Pacyfiku i obiera mnie ananas. Ma cerę przypominającą papier ryżowy w kolorze mlecznej kawy, tylko białe zęby i kilka linii śmiechu w kącikach oczu. Ma 50 lat, ma troje dzieci, jej mąż nie żyje, a ona mówi mi, że promienieje po angielsku, kiedy rzeźbi owoc krzywy, starym nożem. Kupuję też jej balsam tygrysiowy i olejek miętowy na ból głowy, więc ona nadal tak pięknie się uśmiecha. Jak długo jest wdową, chcę zapytać. Ale ona przychodzi przede mną ze swoim pytaniem, kiwa głową fotografowi Joergowi Modrow: „Jej mąż?” - „Kolega”, mówię, „pracujemy razem, chcemy zgłosić się do Wietnamu”. Uśmiecha się konspiracyjnie. Wychodząc kładzie mi rękę na ramieniu: „Może później jej mąż?”

On to twarz Wietnamu: pełna wdzięku i trochę odległa. Gdy słońce zachodzi, wpadam na huczący Pacyfik. Wyspy na horyzoncie są rysunkami z tuszem, wiatr odrzuca ostatnie upały, a niebo rzuca niewiarygodnie grube, tropikalne krople.

Wietnam - nigdy nie myślałem, że ten kraj może być czymś innym niż przypomnieniem nieznośnych wiadomości. Teraz stał się miejscem turystycznym dla osób lubiących odkrywanie. Mamy dziesięć dni na zwiedzanie miasta, kraju i rzeki. Na rowerze i rikszą, statkiem i samolotem, samochodem i pociągiem, jesteśmy na drodze, około 1700 km od Hanoi do Sajgonu.



W drodze do Wietnamu

Miasto jest w dobrym nastroju.

Hanoi, nordyckie piękno, jest dekorowane na X Krajowy Kongres Partii Komunistycznej. Czerwone flagi, żółte symbole młota i sierpa, plakaty bohaterów na ulicach, sceny na świeżym powietrzu na placach - ci, którzy, jak ja, urodzili się w NRD, czują się dziwnie przypomnieni. Ale nigdy o tym nie wiedziałem: młodzież, stale poruszająca się na milionach motocykli, przyćmiewa przestarzałe heroiczne symbole. Dziewczęta siedzą równie swobodnie, z tyłu za kierownicą jak mężczyźni. Wszyscy są młodzi - średni wiek populacji to 25 lat - a niewielu starszych zmotoryzowanych ludzi, z kurczętami, wiązkami kwiatów lub świnką w ruchu, wygląda jak 35 w wieku 50 lat. Życie triumfuje nad mitem, każda chwila, którą widzę na poboczu stać, obserwować, czekać, cieszyć się i nie może przejść, ponieważ nie ma świateł drogowych, nie ma przejścia dla pieszych, nie ma pasów ruchu, tylko niepowstrzymany ruch kołowy.

Wieczorem Hanoi się nie uspokaja. O wiele bardziej szczęśliwy. Kilka tysięcy widzów na Modepsach zacina się przed centralną sceną nad jeziorem Hoan Kiem i ogląda żonglerów, tancerzy z obręczy i zawodników karate. Podnieca nas podniecenie, które patrzymy na scenę z balkonu „Highland Café” z doskonałymi latte macchiato i kremowymi lodami. Muzyce na żywo, hymnicznej z azjatyckim brzmieniem, towarzyszą porywające koncerty. Młodzież świętuje, bez względu na wszystko. Dobry nastrój to podstawowe uczucie. Nastrój wschodzącego społeczeństwa. Gospodarka rośnie w tempie 7% rocznie. Nie widać procentów, ale jest wszystko, co ważne i nieważne, aby kupić, że handel jest wszechobecny - nie można tego przeoczyć.



Linia przed mauzoleum Ho Chi Minha jest długa. Chciał zostać spalony, nie obnażony. Niemniej jednak teraz jest tutaj, aby odwiedzić. Smażymy się w kolejce prawie 40 stopni i czujemy się w środku, w mrocznym chłodnym, nieprzerwanym zachwycie dla tego delikatnego mężczyzny. Na zewnątrz w pobliskim parku pałacu francuskiego gubernatora nasz towarzysz Binh opowiada nam w najlepszym wydaniu języka niemieckiego: 1126 delegatów na kongres właśnie zdecydowało, że członek partii może być także kapitalistą. I rozmawiają o zmianie nazwy partii. Nasza wycieczka po mieście prowadzi logicznie od skromnego drewnianego domu wuja Ho, którego zlekceważył luksus zbudowany obok francuskiego pałacu, prosto do literackiej świątyni Van Mieu. Na pierwszym uniwersytecie w Wietnamie nauczał pierwszy następca Konfucjusza. Pomiędzy alejami, basenami, bramami i pawilonami mieszkają ochronne duchy poetów i myślicieli. Z nieba zapada cisza, tylko dalekie trąbienie przypomina o profanacji. Żółwie przed Fontanną Niebiańskiej Jasności są mądrością zamienioną w kamień: noszą imiona najmądrzejszych uczonych trzech wieków. Przekroczona zostanie Sala Honorowa Wielkiego Sukcesu. Wzniosłe koncepcje dziwnego świata.

Kiedy jedziemy rikszą przez stare miasto, jesteśmy najwolniejsi. Domy są czterokrotnie szersze niż są szerokie, każdy ma sklep na parterze. Są ulice, na których sprzedawane są tkaniny, ulice, na których są tylko lampy. Lub instrumenty muzyczne. Lub części zamienne do motocykli i warsztaty. Lub bary karaoke. Od czasu do czasu także kawiarenka internetowa, pełna młodych mężczyzn.Obrazy Ho Chi Minha i zastępcy Buddów. Stare miasto to dom towarowy składający się z kilkudziesięciu ulic. Na siedzeniu motocykla delikatna staruszka trzyma przykucniętą sjestę. W środku tłumu stary dżentelmen z innego czasu - cały w bieli z białą brodą. Przychodzi do mnie z uśmiechem, chce zostać ze mną sfotografowany.

Binh zabiera nas do swojego salonu-restauracji. Tutaj je, podczas gdy on stawia turystów w eleganckiej restauracji za rogiem. Ale chcemy wiosennej rolki z prywatnej kuchni, serwowanej w salonie rodziny, która jest prostym stoiskiem z jedzeniem w ciągu dnia. Telewizor świeci w szafce ściennej o wysokim połysku, kucharz przynosi schłodzoną wodę i serwetki oraz widelce. Ale my bierzemy pałeczki. Pomimo ciepła odświeża 2,5 miliona miast. Bez jetlag, bez uduszenia. Hanoi przytula nas jak dobrych przyjaciół.

Po trzech dniach i wycieczce do pięknej Zatoki Halong - zalanych Alp, 3000 szczytów w oceanie - Binh stawia nas na wyraźne zjednoczenie. Łączy północ i południe, Hanoi i Sajgon, metropolie oddalone są o 1700 kilometrów. Ale podróżujemy - w klimatyzowanym wagonie sypialnym, wraz z dwoma australijskimi wędrowcami - najpierw do środka kraju: do Hué. Stare miasto cesarskie, znane z piękna kobiet.



Kraj mija zielony.

Pola ryżowe wyznaczają trasę, ponieważ słońce wzeszło - sięgając do horyzontu, bawoły wodne stojące w okopach, prawie bez ruchu. Kraj jest tak soczysty, jak miasto było kolorowe. A nade wszystko leży coś w rodzaju: godność. Czy jest to czyste piękno, które daje mi ten termin? To także szacunek dla ludzi, których uczymy się lepiej rozumieć każdego dnia.

Przepływ zapachów łączy się.

Hué przylega gładko do brzegu z obu stron. Nad nim huśta się szeroki most. Nic nie czuję, ale jazda łodzią z Tú ma się dobrze. Na brzegach są zwietrzałe łodzie mieszkalne, na rzece żyje 20 000 osób. Kopią żwir z ziemi, sprzedają go, budują, łowią ryby, idą na rynek jako dealer. Wszyscy mają telewizor, ale rzadko wysyłają dzieci do szkoły. Również Tú jest jednym z piękna rzeki. Zwykle łopata żwirem z ojcem, teraz ma łódź i krzesła z mężem, jeżdżąc turystów. Tam, gdzie nie ma łodzi mieszkalnych, brzegi są równie dobrze utrzymane jak najlepsze obiekty na Alster. I Tú uśmiecha się nieustannie, wygląda wspaniale w ciemnoniebieskiej sukience Todai. Ma cztery córki, jej babcia opiekuje się dwoma maluchami.

Łódź startuje z pagody Thiem Mu. Nam, nasz towarzysz w Hué, opowiada o obrzędach, w które wierzy. Wielu Wietnamczyków czci swoich przodków i przynosi im kadzidełka. Nam mówi: „Dym to linia telefoniczna”. I wyjaśnia kult: „Bez naszej przeszłości nie ma teraźniejszości ani przyszłości - tak myślimy”. Nam, który składa hołd przodkom, widział ciężarówkę pełną martwych w 13 w Hanoi. Podczas wojny rodzina przeniosła się z południa na północ. Tęsknił za Południem przez 23 lata, a Nam oznacza także tęsknotę za Południem. „Wszystko jest powiązane ze wszystkim” - mówi Nam, patrząc na nas z zieloną rzeką zapachów. „Musisz wybaczyć, ale nie zapominaj”.

Kolejna rzeka, która nas niesie.

Thu Bon płynie nieco dalej na południe, idziemy do portu w miasteczku Hoi An na pokładzie, przepychamy się przez piękne stare domy, wszystkie w świeżych pastelowych kolorach. Musisz go anulować co roku, ponieważ każdego roku są powodzie. Następnie ludzie biorą swoje ważne rzeczy i przenoszą się do krewnych na kilka tygodni. Kiedy wracają, odnawiają. W większych domach żyją bogaci, zwłaszcza zarządca turystyki, mówi nasz trzeci towarzysz podróży, jest jak pierwszy: Binh i studiował tak jak on w Saksonii. „Kierownicy hoteli to głównie cudzoziemcy, którzy wiedzą, czego potrzebują turyści, ale właściciele są mieszkańcami”. Binh drugi wie, co sprawia, że ​​rejs po rzece jest piękniejszy.

Wysiadamy z motorówki do płytkiej łodzi rybackiej. Zaledwie 20 centymetrów, zwietrzałe drewno wygląda z wody. Tran Thi, żona rybaka, ma 80 lat. Jej mała twarz prawie znika pod szpiczastym słomkowym kapeluszem, uśmiecha się szeroko i bezzębnie, gdy pytam ją o jej dzieci. Sześciu było, dwóch synów zginęło na wojnie. Jest mężatką od 61 lat. Jej mąż stoi boso, a nogi rozchylają się na dziobie wąskiej drewnianej łodzi, rzucając siatkę do wody z pewną huśtawką, zatapia się kołowo, po chwili znów ją podnosi. Wiją się w nim dwie srebrne małe rybki. „Ryba wraca”, mówi kobieta. „Ale co należy zrobić?” Dwaj starsi będą łowić ryby, dopóki nie zginą, zauważa Binh. Nie ma emerytury. „W końcu - dodaje - państwo płaci opiekę medyczną biednym”. Brzmi dumnie.

Małe miasteczko lubi gości.

Wieczorem na targu Hoi An Tina przechwytuje mnie, swirly, w pomarańczowej sukience, starannie przygotowanej: „Masaż, madame?”. I już leżę w drewnianej szopie na łóżku frotte i są przetwarzane. Całe napięcie idzie.Sprzedawczyni butów obok przynosi zdjęcia butów, które jej mąż może mi zrobić. Tina bełkocze. „Czy mąż też chce masażu? Tak robi mój mąż, lepiej, jeśli stanie się mężem mężczyzny”. - „Czy mój mąż nie jest”, mamroczę posłusznie „to mój kolega”. - „Tak, tak”, mówi Tina. W końcu idziemy pod hak rynku, ona chce przedstawić mi swoją siostrę, która spodziewa się drugiego dziecka w wieku dwudziestu jeden lat. Mam zamówić od niej sukienkę „dość tania, gotowa jutro”, mówi. Nie chcę sukienki, nawet ręcznie robionych butów. Żyją na tym, ale nie mogę uszczęśliwić wszystkich. Dziś Tina jest szczęśliwa, ponieważ zasługuje na coś. W końcu jej mąż przychodzi na motorower, przynosi świeżo masowanego fotografa, a następnie zawoził nas jeden po drugim do miejsca, do którego należy brat Tiny.

Następnego ranka zabieramy rower na rynek, przez most nad rzeką, wzdłuż portu. Zapachy ziół i smażone, sprzedawczyni kusi mnie, mężczyźni bawią się przy drodze Domino, psy są w cieniu. Wieczorem na plaży spotykam ponownie An, jem jej ananasa, piję wietnamskie piwo - i po prostu chcę zostać.

Ziemia rozkwita.

Wokół miasta jest rolnictwo. Powstają pierwsze gospodarstwa ekologiczne. 20 minut do Tra Que. Tam rodzina miała pomysł na biznes: zabierzmy gości z miasta, pokaż im nasze pola warzywne i ziołowe, gotujmy dla nich, rozmawiajmy z nimi. A Hoi An ma więcej przeznaczenia. Opłata za wejście wynosi jeden dolar. Przed podaniem w pięknym, nowym bambusowym budynku pijemy zieloną herbatę w rodzinie dziadka Tran Lu. Na błyszczących polerowanych kafelkach znajdują się bambusowe krzesła, siedząc na dywanie kobiety z dzieckiem i oglądając telewizję. Jej babcia, Le Thi Mai, ma 70 lat, była partyzantką i była torturowana przez Amerykanów, by ujawnić chowane. Teraz jest głupia i patrzy przez nas. Jej synowa Nga opowiada, że ​​niedawno wysoki mężczyzna w drzwiach stał. Amerykanin był pilotem w okolicy, a teraz w nostalgicznej podróży. Chciał wiedzieć od nich, jak dziś myślą o Ameryce. Nga, która dobrze mówi po angielsku, powiedziała mu w imieniu swojego dziadka: „Wojna minęła, otworzyliśmy dla ciebie obie ręce”. Przytulam jej dziecko, śmiejemy się, śmiejemy, połykam mój szacunek jako guzek w gardle. I pamiętaj: Tutaj możesz nauczyć się wybaczać.

W wiejskiej restauracji jesteśmy jedynymi gośćmi, jedząc miętowe naleśniki, kurczaka z kiełkami, zawijane w cienkie placki ryżowe z pikantnym sosem rybnym, wieprzowinę zawijaną w liście mięty, wołowinę z warzywami i smażoną rybę. Wraca do mnie zdanie naszego towarzysza w Hué: wszystko jest powiązane ze wszystkim. Wietnam jest dla mnie nagle starym sposobem.

Podczas naszych podróży do okolicy Binh zachwyca się: „Ze 180 krajów byliśmy ekonomicznie w rankingu 179 15 lat temu. Dziś jesteśmy 79., wyprzedzając 100 krajów”. Chce, żeby jego syn studiował inżynierię komputerową. Gdy Binh mówi o postępie, pokazuje nam mistyczne świątynie Cham Mojego Syna, wieże ciemne, najstarsze z XI wieku, położone w bujnej dolinie. Święte centrum niegdyś dumnych ludzi zostało odkryte dopiero w XX wieku. Niestety, kilkadziesiąt lat później znaleźli się w środku amerykańskiej strefy wolnego ognia. Zniszczono 51 wież z różnych epok. Lejki i kratery porośnięte są zielenią, ale obok rzeźby Shivy jest zardzewiała bomba.

Binh buduje swój własny dom, trzy sypialnie, dwa salony. „To, czego nie zrobiłeś w wieku 50 lat, nigdy ci się nie uda” - mówi. On ma 47 lat. Pytam: „Po co ci jeszcze komuniści?” Śmieje się: „Nie potrzebujemy ich, potrzebują siebie nawzajem!” A opozycja? „No cóż, ludzie mają dość problemów”.

Największe miasto jest krzykliwe i krzywe.

Zanim wejdziemy do Ho Chi Minh City - a nawet do Sajgonu - widzimy stare rany, 40 kilometrów na zewnątrz. Systemy tunelowe Cu Chi. Każdy, kto jeszcze nie zrozumiał, jak Dawid pokonał Goliata, rozumie to wszystko na raz. W tunelach, tunelach i lochach o długości około 250 kilometrów mieszkało 16 000 partyzantów, okupanci nie mieli żadnych szans. Kiedy weszli na teren, wpadli w pułapki, zostali przebici przez bambusowe kolce, wyściełani pułapkami, z zakopanych w trawie dziur, wróg skoczył i strzelił, zniknął tak szybko, jak nawiedzony. Mówi się, że generał armii amerykańskiej rozpaczliwie płakał: „Nie widzimy ich, ale są wszędzie!”. Dziś siwiejący bojownicy ruchu oporu pełzają spokojnie z weteranami z Wietnamu z USA przez tunele, które dokumentują horrory: jak wypiekali chleb pod ziemią, szyli buty, robili bomby z amerykańskich niewybuchów i pułapki z maszyn rolniczych. Paradoks: Do tej pory defensywne 80 milionów ludzi nie jest w stanie wyprodukować jednego karabinu. Aby turyści dotarli tutaj, korytarze zostały poszerzone. W tym czasie żaden GI nie mógł się tu przenieść. Dziś są mile widziani w miejscu ich wstydu.A byli bojownicy zbierają wstęp. Sajgon jest gorętszy, głośniejszy, pełniejszy, większy niż Hanoi - nie milszy. Centra handlowe, banki, panoramę miasta jak wszędzie na świecie. Tylko: Oprócz reklamy Coli powiesić slogany polityczne - gratulacje w dniu zjednoczenia. Piosenki bohaterów rozbrzmiewają w holu tego hotelu w stylu kolonialnym. Nie jesteśmy już zaskoczeni. Wszystko jest powiązane ze wszystkim. Na górze wieje czerwona flaga, a poniżej biznes szaleje.

poprowadzić

W drodze z ekspertami

Na ponad 600 stronach, uzupełnionych szczegółowymi mapami, nie tylko czyta o kraju i ludziach, o religii i kulturze, ale także opowiada legendy, wyjaśnia osobliwości ludzi, opisuje polityczne wydarzenia i narodowe osobliwości. Istnieją również wskazówki dotyczące odkrywania różnych regionów, od północy po deltę Mekong, od wyżyn po wybrzeża. Każdy, kto ma tę wstążkę, widzi więcej niż powierzchnia - dostaje tła, które pomagają zrozumieć. „Wietnam - perła Indochin odkrywaj indywidualnie” (Reise Know-How, 22,50 Euro)

Uwaga: proszę nie całować!

Aby nie wpaść w kłopoty w Wietnamie, potrzebujesz tego zachowania ABC, ponieważ istnieją różne zasady. Nie ozdabiać się podczas jedzenia, ale pożegnać się to jedno, ale skromne pozory to kolejne. Kobiety, które trzymają wietnamskich mężczyzn przyjaznych na przedramionach: zmarszczone brwi! Peck na powitanie? Drogi nie! A potem: uśmiechnij się, uśmiechnij, uśmiechnij się, zwłaszcza z zażenowaniem lub wpadek! Wyjaśniono nie tylko mentalność Wietnamczyków, ale także ich festiwale i tradycje. Najlepiej czytać z wyprzedzeniem, aby być całkowicie zrelaksowanym - jak Wietnamczycy. „Culture shock Vietnam” (know-how w zakresie podróży, 14,90 euro)

Kamienie mówią historię

Świątynie, klasztory i pagody odgrywają kluczową rolę w podróży przez kraje na Mekongu. Tutaj wreszcie spoczywa historia ludów i tutaj żyje. Kim byli Champa i jak myśleli i czuli - te wglądy czekają, kto stoi w Moim Synu i widzi ich wciąż potężne, tysiącletnie sanktuaria. Ale także spacer po Hoi An, małym mieście portowym, jest znacznie bardziej produktywny, jeśli podróżuje się ze znajomością tego przewodnika. „Wietnam, Kambodża i Laos” (DuMont Art Guide, 29,95 Euro)

Wysoki połysk - ale naprawdę prawdziwy

Tak, naprawdę: te zdjęcia są tak piękne, jak cały wdzięczny kraj. A kto wierzy, że zostały wygładzone, jest w błędzie. Tak to wygląda w Hanoi i Sajgonie. Ci, którzy przygotowują swoją podróż i przeglądają ilustrowaną książkę, chcieliby natychmiast odlecieć, a ci, którzy tam byli, wzdychają radośnie: Byłem tam i było bosko. „Wietnam, najpiękniejsze zdjęcia” (Geo, 19,90 Euro)

polityka

Wybacz, nie zapomnij

Wojna w Wietnamie była najdłuższą wojną ostatniego stulecia i jedyną, którą USA straciły do ​​tej pory. Można się tylko domyślać, co Wietnam mógłby dziś osiągnąć, gdyby nie bronić wszystkiego przez 30 lat. W związku z tym podróżujący w Wietnamie potrzebują podstawowego zrozumienia zawirowań wojennych: dlaczego Amerykanie w to ingerowali? A jak to się stało, że najsilniejsza armia na świecie poniosła porażkę? Co to wszystko ma wspólnego z komunizmem? Książka zawiera współczesnych świadków z obu stron - od agenta CIA po weterana z Wietnamu i generała Armii Wyzwolenia. Rezultatem jest zróżnicowany obraz, dzięki któremu można poruszać się z większą wrażliwością na miejscu, kiedy zawsze mówi się o przebaczeniu. „Apocalypse Vietnam”, Wolfgang Schneider (książka non-fiction rororo, 9,90 Euro)

powieść

Zagubiony syn szuka wskazówek

Jako dziecko Andrew X. Pham uciekł z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Teraz wraca, podróżuje przez swoją starą ojczyznę. Imponujący i poruszający opisuje swoje wrażenia i opisuje historię swojej rodziny na tle niedawnej wietnamskiej przeszłości. Książka Phamsa jest nowością, dziennikiem podróży i sagą rodzinną w jednym. I sprawia, że ​​pomyślne zjednoczenie Wietnamu Północnego i Południowego, które każdy podróżnik czuje, jeszcze bardziej zdumiewające. „Księżyc nad polami ryżowymi śladami mojej rodziny przez Wietnam”, Andrew X. Pham (Goldmann, 9,90 Euro)

DVD

Wietnam. , , przed wojną

W przededniu wojny ciało pracownika rozwoju Pyle (Brendan Fraser) zostaje wyłowione z wody w Sajgonie. „Cichy Amerykanin” Jednak za jego życia nie chodziło tylko o pomoc. Jego prawdziwym pracodawcą była CIA; jego zadanie: osłabić podziemny reżim komunistyczny; jego błąd: zakochać się w wietnamskim kochanku swojego najlepszego przyjaciela (Michaela Caine'a). Philip Noyce sfilmował najbardziej komiksową powieść Grahama Greene'a.

, , podczas wojny

Trzy filmy o wojnie w Wietnamie płonęły w naszej pamięci: legendarna i spektakularna halucynacja wojenna Francisa Forda Coppoli „Apocalypse Now” (1979) z Marlonem Brando, wstrząsającym dramatem Olivera Stonesa „Pluton”w którym niedoświadczony, idealistyczny student poznaje morderczą absurdalność wojny, gdy jego drużyna niszczy wioskę rolniczą, a Barry Levinsons „Dzień dobry, Wietnam” z Robinem Williamsem jako quasselstrippigem Army Disc jockey. Wszystkie trzy filmy zostały słusznie nagrodzone nagrodami (Oscar, Złoty Glob).

, , po wojnie

Sajgon, koniec lat 90.: Kierowca rikszy Hai uwielbia dziewczynę z domu Lan i niestrudzenie oszczędza noc z nią; Lotospflückerin An inspiruje poetę oszpeconego trądem; Woody, chłopiec z brzucha, chce odzyskać swoją sprawę, a James Hagen (Harvey Keitel), amerykański żołnierz piechoty morskiej, szuka swojej wietnamskiej córki, którą zna tylko ze zdjęcia. Film Tony'ego Buisa „Trzy sezony” to urzekająca mieszanka miejskiego portretu i mozaiki losu

Rozbójnik Alibaba feat. Pono, Kazan, Laura - W sieci (Może 2024).



Wietnam, Sajgon, Podróże, Hanoi, Śmieci, Ho Chi Minh, Alpy, Pacyfik, USA, Statek, Samochód, NRD, Jezioro Hoan Kiem, Obręcz, Restauracja