Szczęśliwy rozwiedziony

Gdy małżeństwo się kończy, niewiele osób uważa, że ​​jest to opłacalne. Wręcz przeciwnie, większość ludzi uważa, że ​​całe ich życie charakteryzuje się jedynie stratami: tracą partnera, swoje plany na przyszłość, swoje codzienne życie. Niektórzy tracą dzieci, mieszkanie lub dom, niektórzy tracą wspólnych przyjaciół, a także pieniądze.

Życie po rozwodzie to życie „nic więcej”. Nie wracasz do Włoch, nie robisz zakupów na weekend. Nie świętujesz razem Bożego Narodzenia, nie idź na wakacje. Niewiele osób może sobie wyobrazić wkrótce po separacji, że to „nie więcej” ma także potencjał dużego „jeszcze nie”.

Jeśli para postanawia się rozdzielić, bo przeważają złe dni, a dobre to tylko wspomnienia, muszą się odbudować. To wymaga czasu, zwłaszcza dla tych, którzy zostali porzuceni. Utrata małżonka paraliżuje. Brak przewodników i wskazówek od przyjaciół: nie pal, nie pij, uprawiaj sport, chodź w powietrze, szukaj nowego hobby. Ale jak możesz to zrobić, jeśli ledwo wstajesz z łóżka rano?

Większość ludzi potrzebuje przynajmniej jednego do dwóch lat, aby zmienić swoją orientację, dopóki ich życie nie będzie już charakteryzować się stratą, ale nowym początkiem. Nawet jeśli nic się nie porusza przez wiele miesięcy, w pewnym momencie nauczysz się, że znowu jesteś sobą. Krok po kroku rozprzestrzenia się nowa satysfakcja. I niewielu buduje życie, które jest bardziej niezależne i bogatsze niż dawne życie małżeńskie, iw pewnym momencie może powiedzieć bez ironii: „Jestem szczęśliwie rozwiedziony”.



Rabea Tolmein * mówi, że najpierw była zombie, potem duchem, potem żującą plotką, a potem - powoli - „zmieniłem się z powrotem w człowieka”. Rabea siedzi na kanapie w swoim salonie w dzielnicy Berlina Zachodniego z odnowionymi budynkami w stylu wilhelmińskim, zrobiła latte macchiato i dodała ciasteczka. W jej mieszkaniu nie ma nic losowego: chromowana szklana szafka w korytarzu, lampa Art Deco na stoliku do kawy, okrągłe poduszki na deskach podłogowych, nowoczesny obraz na ścianie w kolorze czerwonym, jasnoczerwonym i ciemnoczerwonym.

Ostatnim razem, gdy 38-latka osiedliła się tak, jak chciała, była w czasie studiów, ale mieszkała we wspólnych mieszkaniach i nie miała za dużo pieniędzy. Po ukończeniu studiów przeprowadziła się do swojego chłopaka i rozpoczęła pracę jako wykładowca, dwa lata później wzięli ślub. „Wystrój nie był tak ważny”, mówi, „to był raczej rustykalny dąb”.

Rolf, mówi teraz, jest miłym człowiekiem. Bierze łyk kawy i gryzie w ciastko, i nawet jeśli przez chwilę słuchasz jej tonu, w tym zdaniu nie ma nic ironicznego. Jest poważna: jej były mąż był miłym człowiekiem. „Jestem także miłą kobietą”, dodaje i śmieje się, „świetnie się razem bawiliśmy - zwłaszcza na początku”.



Teraz, kiedy próbuje wyjaśnić, dlaczego - miły człowiek i sympatyczna kobieta - już nie rozumie, mówi o małym czasie, dużo pracy i krótkich wieczorach wieczornych, opowiada o dwóch wyczerpanych ludziach, którzy wieczorem zostają w łóżku Po pewnym czasie mówi: „Po prostu rozstaliśmy się, to zawsze brzmi tak głupio, ale w rzeczywistości było tak: W pewnym momencie nie byliśmy już parą, tylko dwie kolejne osoby żyją obok siebie”.

Spory zaczęły się, gdy on, odnoszący sukcesy konsultant biznesowy, dostał ofertę w Kolonii. Ona, odnosząca sukcesy redaktorka, nie chciała przyjść. Od tygodni kłóciły się. I w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że ich praca na przestrzeni lat stała się tak duża, że ​​nie było już miejsca na ich miłość. „To była bardzo smutna realizacja”, mówi Rabea, „musieliśmy przyznać, że patrzymy tylko na naszą przyszłą karierę, a nie na nasze prywatne życie, wszystko było tylko mechaniką i zwyczajem”.

* Wszystkie nazwy zmienione przez edytora



Jej mąż przeniósł się do Kolonii, Rabea została w ich wspólnym mieszkaniu w Berlinie. Niedługo potem zakochał się w nowym kolegi. „To był szok”, mówi Rabea, „jeszcze tego nie rozumiałem”. Rozstanie stało się nagle ostateczne - i bardzo bolesne.

Przez dwa tygodnie pisała się chora, nie wychowywała się całymi dniami, płakała, oglądała telewizję, znów zaczęła palić. Od czasu do czasu przyjaciele przechodzili obok i pocieszali się, słuchali. „Moi przyjaciele byli naprawdę cierpliwi”, mówi teraz, „wysyłałem SMS-y od wielu godzin”.

Po pół roku zaczęła sprzątać, wewnętrznie i zewnętrznie. Rozejrzała się w poszukiwaniu mieszkania, dużo pracowała, poznała swojego prawnika od rozwodu. Rzadko widywała swojego byłego męża. Były to krótkie spotkania, podczas których krzyczeli lub nie mieli wiele do powiedzenia.Rozwód był raczej nieskomplikowany, byli niezależni finansowo, nie było dzieci i „był mile widziany, by przynieść rustykalny dąb”.

Kiedy się przeprowadziła, biegała z jednego sklepu do drugiego w weekendy. I kupił, jakby od tego zależało jej życie. Z każdym stołem, każdym krzesłem, każdą poduszką próbowała wypełnić pustkę pozostawioną przez małżeństwo. „Oczywiście to była iluzja”, mówi teraz, „nikomu nie doradzałam, ale pomogło mi to na chwilę”.

Od tego czasu minęły dwa lata. Rabea rozpoczęła terapię rozmową, aby lepiej uporządkować swoje nowe życie. Mieszkanie jest umeblowane, ataki zakupu mają lepszą kontrolę. Zaczęła szermierkę, poznała kilku nowych ludzi. Nie ma partnera, choć pogrążyła się w kilku sprawach. Oddzielenie wywołało u niej wiele rzeczy.

„Zdałem sobie sprawę, że niektóre z tych banalnie brzmiących fraz brzmią tak banalnie tylko dlatego, że słyszano je tak często”, mówi, „na przykład, że musisz pracować nad relacjami, lub to modne słowo o równowadze między życiem zawodowym a prywatnym ”. Rabea nadal działa bardzo dużo i nadal lubi, ale jeśli „uderzy w jednego” teraz, jak to określiła, zwróci uwagę na „więcej życia i więcej równowagi”.

Monika Greschel * mówi, że „nie żyła” przez wiele miesięcy po separacji. Chociaż przeniosła się do pięknego trzypokojowego mieszkania w Poczdamie, niedaleko od parku Sanssouci, kontynuowała swoją półdniową pracę u księgowego podatkowego, ale poza tym „siedziałam bezczynnie i nic nie myśląc”.

Miała 57 lat, syn studiował w USA, córkę w Monachium. Jej mąż, z którym była żonata od ponad 30 lat, wybrał inną kobietę o dziesięć lat młodszą od Moniki.

„To był zły film: żona rozrosła dzieci i wzmocniła jego plecy, a potem postanawia założyć drugą młodość” - mówi Monika. W parku zamkowym w Sanssouci łąki są zamarznięte, a drogi oblodzone, ale z psem dwa razy dziennie wychodzi przez co najmniej pół godziny, złoty pies myśliwski o grubym pysku i błyszczącej sierści. Ma go od trzech lat. Rozwód ma miejsce cztery lata temu.

Zostało to ogłoszone na jakiś czas, nawet jeśli widzi to dopiero po fakcie. Spali osobno przez lata, a kiedy był w domu, zwykle wycofywał się do swojego gabinetu, architekta, który rozmyślał nad swoimi dziennikami i rysunkami. A ona, gospodyni domowa z półdniową pracą, robiła zakupy, gotowała i opiekowała się dziećmi. „Byłam prawdziwą matką”, mówi dzisiaj, idąc w milczeniu przez chrupiący śnieg.

To nie było złe życie, nawet on to powiedział. Ale chciał znowu zakwitnąć, pojechać ze swoją nową dziewczyną do Rzymu i Barcelony, wybrać się na piesze wędrówki i jeździć na nartach. „Byłem zły”, mówi Monika, „nigdy nie próbował robić ze mną tych rzeczy, nudziłem się z nim”. Nie pozostawił jej wyboru: kiedy powiedział swojej dziewczynie, już zdecydował. Płakała, krzyczała, denerwowała się, wyrzuciła go z domu. Potem nadeszła wielka cisza.

Przyjaciel pomógł jej szybko znaleźć mieszkanie. Nie chciała zostać w domu z tak wieloma wspomnieniami. Dzieci często dzwoniły, przyjaciele próbowali, ale wszyscy byli żonaci i pracowali. Wielu było także wzajemnymi przyjaciółmi, w międzyczasie straciła kontakt. „Oczywiście, że był lepszą firmą” - mówi Monika i prycha - „miał już nowe życie, po prostu siedziałem i wył.”

Przez noc siedziała na komputerze i rozmawiała z innymi kobietami, których historie życiowe były ukryte pod kryptonimami takimi jak „Buzzi69”, „zepsuta” lub „tęsknota”. Wszyscy rozwiedzeni lub rozdzieleni, gdzieś pomiędzy zaprzeczeniem a reorientacją. Monika dołączyła na forum, na którym spotkała kobiety, które zostały porzucone, wiele z nich, jak Monika, również nie 30, „stare żelazo” było wątkiem.

Patrząc wstecz, mówi, że minęło około roku, zanim senność ustąpiła, rok, w którym zdecydowała się: dosłownie musiała wyjść. Jej córka wpadła na pomysł psa, ponieważ matka nie mogła nawet wstać, aby iść na spacer. Ponieważ pies jest z nią, musi dmuchać dwa razy dziennie. „Zawsze uśmiechałam się do ludzi, którzy kupują zwierzaki, ponieważ są sami” - mówi - „teraz to rozumiem”.

Rozwód, mówi dziś Monika, obudził ją. Podczas długich spacerów dużo myślała. I zdała sobie sprawę, że przez długie lata pracowała ponad wszystko: nie miała czasu na hobby, nie chodziła na sport, ledwo czytała. I wróciła myślami do młodej kobiety, którą kiedyś była, kobiety, która tańczyła, pożerała jedną powieść po drugiej, marzyła o podróżach po świecie. „W wieku prawie 60 lat”, mówi Monika, „zaczęłam się emancypować”.

Krok po kroku zaczęła to, co nazywa „trzecim życiem”.Jest w grupie kulinarnej, chodzi na siłownię i prawie co tydzień czyta powieść. Lubi też robić zakupy na cotygodniowym targu, co lubi. I ma nową dziewczynę, Hanne, która również mieszka sama od kilku lat. Dwie kobiety spotykają się na gotowanie, kawę i spacery, a tej wiosny chcą podróżować do Toskanii.

Trochę, mówi, czuje się jak w drugiej młodości. Kolega zapytał ją ostatnio, jak wyglądała młodsza i młodsza. Ale największy komplement, jaki dał jej syn, kiedy odwiedził ją w przerwie semestralnej. Gotowała azjatyckie i spędzali cały wieczór dobrze. Opowiedziała mu o swoich planach podróży, sporcie i książkach. W pewnym momencie spojrzał na nią, zaskoczony i szczęśliwy, i powiedział: „Mamo, masz teraz własne życie!”.

[NV#148] Dlaczego żona zostawia męża? (Kwiecień 2024).



Kolonia, Boże Narodzenie, rozwód, separacja, nowe życie, koniec