Dlaczego lubimy rozmawiać o chorobach?

Choroby jako temat rozmowy

To trochę uzależnienia, to jest poczucie winy, gdy zaczniesz to robić, nie jest łatwo się zatrzymać. I brzmi to tak: rozmowa przy stole z trzema, czterema rozdzielonymi rolami:

"Jaka jest twoja ręka? ”„ Tam właśnie się znalazłem. Z powodu łokci tenisowych. ”„ Słyszałem, że nawet nagrywanie nic nie daje. Cóż, to nie zadziałało dla mnie. ”„ Simone polecił mi to? ” „To tylko pomaga kortyzon.” „Było tak podobne do mojego kolana, że ​​nic nie pomogło oprócz Rhusa Toxa.” „Musisz iść do tego fizjoterapeuty, jak on się nazywa jeszcze nie, nie ma wszystkich aktorów teatralnych w dół. „Nie mogę już dłużej kortyzonu, co najwyżej dwóch strzykawek, mówi lekarz.” „A jak długo taśma?”? Matthias, nazywa się. Coś z Matthiasem.I tak dalej, dopóki ktoś nie powie:Cóż, teraz naprawdę rozmawialiśmy wystarczająco o chorobach! ”?



Wtedy wszyscy śmieją się z poczuciem winy i mówią o ... czymś innym. Ale mówienie o chorobach jest nie do odparcia dla wielu.

O co chodzi, gdy mówimy o chorobach?

Nie chodzi o raka i AIDS, nie chodzi o naprawdę straszne choroby, ostatnie rzeczy. Nie mówimy o nich w tym tonie, nie w tym szczególe, nie tak regularnie. Nie z takim pragnieniem i oddaniem. To zabawne: dorośli rozmawiają o swoich chorobach, to właściwie zdjęcie z dzieciństwa, wspomnienie? Ciocia Ilse ma ją teraz w kolanie. Dziadkowie informowali na stoliku o dręczących szczegółach konsultantów konsultantów w spa, okładach z błota i lekkim jedzeniu, każdy miał plecy, wszyscy mieli je z tyłu, na biodrze, na dysku międzykręgowym.



Aby się zestarzeć, mówić o tak trywialnych rzeczach przez tak długi czas: w tamtym czasie było to nie do pomyślenia. Ale nagle zaczyna się, od połowy, pod koniec 40, kiedy nosić więcej, a wraz z nimi nowe dolegliwości: ostrogi pięty, łokcie tenisowe, blokady lędźwiowe, bóle głowy i gwizdki na uszy. Nic zagrażającego życiu, to kolejny temat. Preferowanie chorób, w których cierpisz na średnim poziomie przez długi czas, w stosunku do których możesz wypróbować wiele rzeczy i rozmawiać o tym jak najwięcej. Czy naprawdę jesteśmy tacy starzy? Czy możemy wymyślić coś lepszego? Dlaczego to robimy i czy jest to dobre, czy też szkodzi nam?

Temat # 1: Choroby codzienne

Jedno jest bardzo jasne: Ludzie nie mówią o niczym lepszym niż o sobie, W zależności od ankiety spędzają oni od około 60 do 80 procent swojego czasu na rozmowę o sobie (przy okazji, niezależnie od płci). A badacze mózgu z Harvard University kilka lat temu byli w stanie wykorzystać tak zwane techniki obrazowania, aby udowodnić, co wszyscy zawsze podejrzewali lub czuli: ludzie lubią rozmawiać o sobie, ponieważ prawie nic nie czuje się lepiej. Ponieważ wtedy te same regiony są stymulowane w mózgu, które stają się aktywne, gdy ludzie jedzą dobrze, biorą narkotyki lub uprawiają seks, I podobnie silny.



Dlaczego tak dużo mówimy o naszych nieszczęściach?

Jednym z możliwych wyjaśnień jest zatem: gdy się starzejesz, chciałbyś rozmawiać o sobie tak, jak robiłeś to w przeszłości, ale masz mniej do powiedzenia z dziedziny pracy, miłości lub wypoczynku, a więcej o chorobach. Około 50 lat temat oferuje wiele okazji do szczegółowego opowiedzenia o sobie. Nawiasem mówiąc, nie jest źle mówić o sobie.

Naukowiec ds. Komunikacji Adrian F. Ward z University of Texas pisze w „Scientific American”, że nawet mówienie o sobie jest jednym funkcja społeczna „Ujawnienie osobowości może wzmocnić uczucia międzyludzkie i pomóc w budowaniu nowych relacji społecznych”. Dwa pięty w kręgu przyjaciół zbliżają się do wymiany doświadczeń z półelastycznymi wkładkami z tworzywa sztucznego. Ponadto Ward powiedział, że „mówienie o sobie” prowadzi do osobistego rozwoju zewnętrzna informacja zwrotna".

Więc na temat: Narzekasz na przyjaciół, że nie możesz niczego rozpoznać, ponieważ starczowzroczność, ale nie chcesz nosić okularów do czytania, ponieważ próżność, a potem wszyscy mówią, że to zupełnie normalne, okulary są twoje i nic Jest bardziej praktyczny, z punktu widzenia, niż umiejętność rozpoznawania rzeczy. Uznanie, że byłby to rozwój osobisty poprzez informację zwrotną na temat opisu własnych dolegliwości.

Utknęliśmy na podłodze opieki

Problem polega tylko na tym, że podczas rozmowy o chorobach w gronie przyjaciół i krewnych, przy stoliku w pubie lub podczas uroczystości rodzinnych, w najlepszym razie znajduje się rodzaj Pseudo-processing zamiast tego mówi Gaby Bleichhardt z grupy roboczej Psychology Clinical and Psychotherapy przy Philipps-University Marburg. Podkreśla, że ​​nie odnosi się do konkretnych badań lub studiów, ale do swojego doświadczenia klinicznego jako psychoterapeuty. Brak badań na ten temat. Mówi: „Zjawisko, które ludzie lubią rozmawiać o swoich chorobach w gronie przyjaciół, wiąże się z tym, że lubią tak zwane zapewniają poziom zatrzymany. W przeciwieństwie do obaw, obawy mają bardziej umiarkowany poziom przetwarzania, który jest mniej dotknięty emocjonalnie. ”

Mówienie o zmartwieniach daje poczucie, że konstruktywnie masz do czynienia z problemem, ale zazwyczaj tak nie jest, mówi Bleichhardt. Ten rodzaj mowy nie prowadzi do tego, który mówi tylko o chwilowej uldze lub „małym wyzwoleniu”. „Właściwie powoduje to tłumienie emocji”. I może dlatego lubimy narzekać na grypę lub ostrogi na pięty, ponieważ łatwiej niż powiedzieć, że czujesz się zniechęcony i przygnębiony.

Jednak niektórzy ludzie czerpią z tego dodatkowe korzyści: ci, którzy szczególnie boją się choroby. ”Dla nich już bardzo ulżyło opowiadanie o własnych objawach fizycznych, ponieważ tutaj rozmówca jest testowany bez jego wiedzy: jeśli nie zeskoczy ze stołu i dzwoniąc do karetki, prawdopodobnie nie zagraża ci życie i uspokajasz się reasekuracjaNazwijmy to.

Czy jesteśmy jeszcze bardziej chory, gdy mówimy o chorobach?

Czy boli także mówienie o chorobach? „Oczywiście nic złego się nie dzieje, ale to nie działa, jest podobne do zastanawiania się, zawsze myśląc tam iz powrotem, a także własne pętla myśli zatrzymany. Mówienie o chorobach wśród przyjaciół może pomóc innym wyjść z tego. Ale przez większość czasu po prostu chodzisz w kółko i wszyscy czekają na swoją kolej, aby opowiedzieć ci o sobie.

Ale czy to nie jest coś w rodzaju ćwiczenia? rozgrzewka na wypadek, gdybyśmy mieli smutny powód, by mówić o naprawdę poważnych chorobach? „Nie”, mówi Bleichhardt. ? Jak powiedziałem: jeden? prawdziwe przetwarzanie obaw nie ma miejsca. To byłoby blisko? Od pewnego wieku rozmawiać z bliskimi przyjaciółmi o tych obawach o życzenia na własny pogrzeb, dom opieki i opiekę. Ale to nie jest zabawne w nocy w pubie.

A więc wolisz pozostać na podłodze opieki. Więc jeśli chcesz, siedzimy wokół ogniska nasze wspólne, niewypowiedziane obawy, kiedy mówimy o chorobach, które nas nie zabiją, ale dotyczą nas. Wskazówki, które dajemy sobie nawzajem, tak naprawdę nas nie wyleczą.



Nasze własne historie cierpienia nas najbardziej interesują

Opowieści o cierpieniu, które mówimy innym, nie interesują nas tak bardzo jak nasze. Ale jesteśmy ludźmi i jesteśmy razem i rozmawiamy. Jeśli rozejrzysz się w teraźniejszości, to już jest wartością samą w sobie. I być może również, że w tym dobrze zorganizowanym, wydajnym świecie nie mówimy o sile, zysku i poprawie, ale o słabości i bólu.

I może to „utknięcie na podłodze opieki” nie jest takie złe, jak się wydaje: tak, może być tak, że mówienie o małych i średnich cierpieniach nie przynosi żadnej poprawy, a tak naprawdę po prostu chodzimy w kółko. Ale potajemnie to wiemy, a mimo to zrobienie tego może oznaczać opór skuteczności i perfekcjonizm: Nie chcemy rozwiązania, głównie chcemy usłyszeć, jak rozmawiamy, Jest to nie tylko wyzwalające, ale odświeżające, nieproduktywne i humanitarne.



Co ludzi WKURZA w APTEKACH? ???????? (Może 2024).