Marcus Wiebusch: „Nadejdzie dzień”

Przed, powiedzmy, 25 lat temu, nigdy nie mieliśmy homoseksualnego ministra spraw zagranicznych ani burmistrza, miłość Hape'a Kerkelinga do mężczyzny była nadal tajemnicą, seks między mężczyznami był nadal karany § 175 StGB, nie było gejowskiego piłkarza.

Dzisiaj homoseksualizm nie jest już wielką sprawą. § 175 obowiązuje od 1994 roku. Mamy Guido Westerwelle spokojnie wysłany wraz z partnerem życiowym przez świat, nie obchodziło nas, z kim Ole von Beust i Klaus Wowereit zrobili po pracy, orientacja seksualna rozmiarów wystaw zainteresowała nas tak długo, aż do „Gali” przewinął do końca. Tylko w piłce nożnej, dziale, nic się nie zmieniło. Ok, Thomas Hitzelsperger pojawił się w aplauzie na początku tego roku, ale to było po zakończeniu jego kariery. Wciąż nie ma aktywnego piłkarza, który naturalnie może się oprzeć faktowi, że kocha mężczyznę.

napisał piosenkę o tym stanie. „Nadejdzie dzień” pochodzi z jego solowego debiutu „Confetti”. Zagrałem ten kawałek kilku znajomym. Ani jeden nie został dotknięty, albo po prostu miał gęsią skórkę. Ponieważ Wiebusch, który stworzył Kettcara jako jednego z najpiękniejszych i najbardziej inteligentnych piosenek miłosnych ostatnich lat, pozwala nam współczuć, jak nieznośny jest stan gejowskich piłkarzy. Jak zawsze trzeba zaprzeczać i ukrywać się, jak odczuwany jest strach, obawa, że ​​własna osobowość 30, 40, 50 000 ludzi na stadionie zostanie zredukowana do tego, kto się kocha.



„Nadejdzie dzień” trwa siedem minut, to pieśń miłosna przebrana za ładunek społeczny, napisana młotem, śpiewana, nie, rapowana z wściekłości, która pochodzi z głębi, gniewu na bigoterowane pełne posty, na przestarzałych stanach, w archaicznym świecie macho, który może nie być taki, jak wierzą jej aktorzy.

Sam byłem piłkarzem, stoję na stadionie FC St. Pauli, tak często, jak to możliwe. Nie tylko dzielę się ulubionym klubem Wiebuscha, ale także dzielę z nim głęboką tęsknotę za tym, że ta gówniana dyskusja o gejowskich piłkarzach dobiegnie końca. One istnieją. Prawdopodobnie pierwszy punkt przejdzie przez kilka dni w publicznej próżni. Może później poczuje się lepiej. Najprawdopodobniej życie miłosne drugiego, trzeciego, czwartego gejowskiego gejowskiego profesjonalisty poszedłoby wtedy drogą do wszystkich Westerwelles, Wowereits i Kerkeling: do normalności.

Nawiasem mówiąc, Wiebusch zrealizował swój krótki film w ramach kampanii crowdfundingowej. W niecały tydzień miał 30 000 euro na realizację razem. 30 euro to ode mnie.



Marcus Wiebusch - Der Tag wird kommen (Może 2024).



Homofobia, piłka nożna, Kettcar, Hape Kerkeling, homoseksualizm, Marcus Wiebusch, Kettcar, Nadchodzi dzień