Odpoczynek z bólem brzucha: Kiedy babcia przenosi się do dzieci

Znowu to westchnienie. Właśnie wstałem, ale moja matka jest już ubrana w kuchni. Stań tam, patrząc bez celu na pół wyczyszczone szafki, pudełka - i wzdycha. Wygląda na spiętą. I nieskończenie przygnębiony. Ona, ze wszystkich ludzi, którzy zawsze patrzą w przyszłość i nie mogą znieść skomlenia.

Jeszcze raz zadaję sobie pytanie: czy moja matka nie powinna zostać tam, gdzie mieszka od 35 lat? Czy mądrze jest zrezygnować z tego i zacząć już ponad 800 kilometrów? Aby być bliżej dzieci?

Właściwie przez lata czuliśmy się komfortowo z naszą rodzinną osią północ-południe. Mamy troje dzieci w Hamburgu, naszą matkę we Freiburgu. Regularne wizyty, rozmowy telefoniczne w weekend, mały stres. Dlaczego my, rodzeństwo, przenieśliśmy się na drugi koniec Niemiec, nie mogę powiedzieć dokładnie. „To są północnoniemieckie korzenie”, mówiła mama. Pochodzi z Dolnej Saksonii. To, że wszyscy mieszkaliśmy w jednym mieście, ułatwia odwiedziny. Tylko wnuki chciałyby ją częściej odwiedzać. „Dzieci zauważają, jak biegnie czas”, często mówiła.



Często mówi o pracy. Dopóki nie zrozumie, że to wszystko nie ma z nią nic wspólnego.

W pustej kuchni mama wkłada kawę i zakrywa stół. Radio działa. Jak zawsze. Milczenie denerwuje moją matkę.

Mówi o swoim pożegnaniu w biurze. Była prawdziwa impreza. Wszyscy tam byli, nawet koledzy, którzy od dłuższego czasu pracują w innym miejscu. A jej szef wygłosił wspaniałą mowę. „Mam to wydrukowane oddzielnie”, mówi moja mama i uśmiecha się.

Jej ostatni dzień pracy był dwa tygodnie temu. Już za trzy dni przyjechała furgonetka. Nowe życie zbliża się do nich, bez okresu karencji.

Często mówi o pracy. Mówi „my”, gdy mówimy o swoim zespole, opowiada o projektach, które wkrótce się rozpoczną, od następnego wyjazdu firmy. Dopóki nie zrozumie, że to wszystko nie ma z nią nic wspólnego. „Och, ale wiesz,” mówi mi, kładąc na chlebie kawałek łososia, „Cieszę się, że to już koniec, wystarczy 20 lat”.



Po raz pierwszy mówi coś pozytywnego o swoim nowym życiu.

Postanowiła głowa, a nie żołądek

Pomysł, że moja matka przeprowadzi się na północ, aby rozpocząć naszą emeryturę, powstał wiele lat temu. Mówi o tym wiele praktycznych powodów. Jej drogie mieszkanie, z którego i tak musiała się wyprowadzić jako emeryt. I oczywiście zdrowie, które nie będzie tak dobre jak dzisiaj. Kiedy pewnego dnia miała ciężką grypę, zdała sobie sprawę, jak bardzo jest samotna. „Mogłem umrzeć i nikt by tego nie zauważył”.

Niemniej jednak zajęło jej trochę czasu, aby zaprzyjaźnić się z nowym początkiem. Będąc zależnym od dzieci, bycie dla nich ciężarem jest dla nich okropnym pomysłem. I czy nie byłoby tak, gdyby mieszkała w mieście, w którym nie zna nikogo innego?

Wreszcie rok temu przedstawiła nam swoją decyzję: chciała przenieść się do Lubeki, a nie do Hamburga. Zna miasto, ojciec wciąż tam mieszka. Lubeka jest czysta i nie tak droga. I zachowuje dla nas bezpieczną odległość. „Myślę, że wszystko będzie dobrze”, powiedziała przez telefon, brzmiąc naprawdę ryzykownie.



Dziś niewiele się czuje. Po spakowaniu ostatnich pudełek proponuję spacer po rzece, żegnaj. „Nie, teraz nie mam na to głowy” - mówi szorstko i po raz setny zastanawia się, co jeszcze musi myśleć.

Jej napięcie zaczyna mnie denerwować

Nie mogłem się doczekać dni we Freiburgu i pomyślałem, że znajdziemy także czas na piękne rzeczy, na spacery i na przyrodę. W końcu wziąłem dodatkowe wakacje. Biorę głęboki oddech i wracam do czyszczenia włączników światła.

Oboje staramy się być dla siebie mili. Ruch jest wyjątkową sytuacją, ponieważ nie musisz żartować. Niemniej jednak z dnia na dzień stajemy się coraz bardziej oskórowani, jak zawsze, kiedy jesteśmy razem na małej przestrzeni przez dłuższy czas.

Niedawno znajomy powiedział mi, że nie może jej znieść, gdy jej matka mieszka w pobliżu. Zbyt wiele kontrowersji. Czy tak samo będzie z nami? Nie sądzę. Chociaż będziemy się spotykać częściej, kiedy mieszka w Lubece. Ale potem spędzasz dzień razem i wracasz do domu. Długie, kilkudniowe wizyty, których wszyscy oczekują zbyt wiele, przestaną istnieć.

Dzwoni do drzwi. Pięciu mężczyzn wchodzi i rozbija kuchnię, którą moja matka sprzedawała w serwisie eBay. Po południu odchodzi półka z lat siedemdziesiątych. Moja matka wzdycha. Jej stare życie rozpuszcza się, zostawiając za sobą kurz i białe kontury na ścianie.Próbuję ją rozproszyć i porozmawiać o nowym mieszkaniu w Lubece. „Czy nie możesz się doczekać rekonfiguracji wszystkiego?” „Nie, szczerze mówiąc,” powiedziała, trzymając się za brzuch, który bolał od wielu dni.

Nasz związek się zmienił. Nagle martwię się o mnie.

Zauważam, jak coś się zmieniło w naszym związku. Nagle martwię się o mnie. Co jeśli teraz wpadnie w dziurę? Kiedy czuje się samotna w Lubece? Nie ma dużego kręgu znajomych we Freiburgu, ale kilku bardzo dobrych przyjaciół, z którymi spotyka się regularnie. Kto lubi jej pomagać, czy to ustawianie komputera, czy opieka nad kotem. Czy znów znajdzie takich ludzi? Wiem, że nie mogę jej uwolnić od tego zadania. Niemniej jednak czuję się trochę odpowiedzialny. Ponieważ zostawia swoją strefę komfortu dzięki nam.

Znam wielu ludzi, którzy mieszkają daleko od swoich rodziców. Rodziny, które żyją razem przez całe życie, stały się rzadkością. Nasza wolność zawsze była dla nas ważniejsza. Dopiero gdy rodzice będą mogli oficjalnie zamówić talerz seniorów, zdajemy sobie sprawę, że cotygodniowe połączenie będzie wkrótce wystarczające. Że chcielibyśmy mieć ich jeszcze trochę bliżej. Aby się nimi zająć - nawet jeśli moja matka nie chciałaby tego słyszeć.

Pożegnanie z dzieciństwem

W piwnicy znajduję pudła z rzeczami starych dzieci. Kopię przez kasety Pumuckl i lalki z obciętymi włosami i jestem teraz trochę smutna. Także dla mnie ten ruch to pożegnanie. Moja matka i ja mieszkaliśmy razem w mieszkaniu przez długi czas. Wizyta zawsze miała ochotę wrócić do domu. Następnym razem zostanę we Freiburgu, a następnie jako gość z przyjaciółmi na rozkładanej sofie. Albo w łóżku hotelowym. Miejsce, w którym mógłbym być dzieckiem przez krótki czas, nie będzie wcześniej.

Dzień ruchu pozostawia niewiele czasu na przemyślenia. W pewnym momencie całe życie mojej matki jest ładowane do kontenera i w drodze na północ.

Jedziemy samochodem. To długa droga, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jazda mojej mamy nadal dobrze się układa. Kocha swój samochód, jest bezpiecznym kierowcą. Wreszcie jest coś, nad czym ma kontrolę.

Kiedy następnego dnia wchodzimy do nowego, pustego mieszkania, słońce świeci przez duży front okna. Siedzimy na balkonie, patrzymy na zieleń i czekamy na meble. „Co robi żołądek?” Pytam ją. Pytanie stało się rytuałem w ciągu ostatnich kilku dni. „W porządku”, mówi moja matka. „A mieszkanie jest naprawdę miłe”.

Dzwonię do niej kilka dni później. „Wiesz, już rozpakowałem wszystkie 50 pudełek, jak szaleniec” - mówi. Śmiejemy się, a mama mówi, że już ma zaproszenie na śniadanie. Od sąsiadów po przekątnej w dół zrobili miłe wrażenie.

Sugeruję, żebym wypiła filiżankę kawy z córką i mężem przez weekend. „Teraz to całkiem proste, prawda?” „Tak”, mówi moja matka, „to naprawdę dobrze”.

DINOZAUR CHCIAŁ MNIE ZJEŚĆ i kim jest MORGUL Bajki dla dzieci po polsku Gang Świeżaków (Może 2024).



Emerytura, zaburzenia emocjonalne, przeprowadzka, w wieku do dzieci, opieka, rodzice, emerytura, starość, rodzina