Dzieciobójstwo: historia zbrodni

W grobach dla dzieci na cmentarzu we Frankfurcie nad Odrą dzieci chowano anonimowo.

Na końcu stoisz na małym kawałku trawnikana którym nic nie jest, tylko żywopłot suchych krzewów, gałęzie wyglądają jak ręce Struwwelpeter sięgające nieba. Ziemia jest omszona, trawa leży w kępkach na szczycie i wypycha krople zwisające z niej w ten chłodny poranek. W pewnym momencie jest niska jodła, układ kwiatów jest tutaj. Może tam. Albo z przodu łąki, gdzie wygląda, jakby mogła zostać tam wykopana.

Dziewięć razy musieli dźgnąć ziemię, za dziewięć małych trumien. Nikt z rodziny nie był tam 4 grudnia 2007 r., O ósmej rano, prawie w ciemności. Tylko jeden pracownik domu pogrzebowego Ulrich Möss. Gdzieś tutaj. W tym polu. Na odcinku głównego cmentarza we Frankfurcie nad Odrą, zwanego „przedszkolnymi grobami”, ponieważ tutaj pochowano dzieci poniżej piątego roku życia. Tam, w zasięgu wzroku, znajdują się grobowce chrabąszczy i zabawek dla dzieci, wypchane żaby i anioły oraz wypchane zające, grobowce wyglądające jak zimne sale zabaw z krzyżami, które mówią: „Nigdy nie zapomnij”. I imię. Chanice, Cassandra, Jessica.

Dziewięć rodzeństwa na małej łące naprzeciwko w ich ukrytych grobowcach siedem dziewcząt i dwóch chłopców pozostaje anonimowych. „Matka byłaby cyniczna”, mówi jej prawnik Matthias Schöneburg, „daj im teraz imiona”.



Nie mają też nazwiska, tylko H., to szyfr, pod którym dzieci znają dzieci: dzieci Sabine H., 42 lata, i jej mąż Oliver H., 45 lat. Dziewięć martwych dzieci Brieskowa- Finkenheerd. Urodził się w latach 1988–1998. Zataczał się w wiadrach i wannach na balkonie dla rodziców. Nieumyślne spowodowanie śmierci. Najbardziej spektakularny przypadek niemieckiej historii kryminalnej.

Na początku jest wiadomość, że gdzieś w Niemczech znaleziono martwe dziecko w zamrażarce, jak na początku maja w Möllmicke w Sauerland. W plastikowej torbie w szafce, jak w lutym w Nauen. W walizce w piwnicy, jak w Saxon Plauen w listopadzie. Albo w pojemnikach i wiadrach w szopie, jak latem 2005 r. W Brieskow-Finkenheerd koło Frankfurtu nad Odrą. A potem historia zwykle już się kończy. Od dzieci nigdy już nic nie usłyszysz. Uważa się, że wkrótce zostaną pochowani.

Ale tak nie jest. Jeśli znaleziono martwe dziecko, jest to najpierw raport, a następnie dowód. Wreszcie problem regulacyjny, ponieważ martwe dzieci nie mają papierów. Nie ma standardowej procedury, której celem jest jak najszybsze sprowadzenie takiego dziecka pod ziemię, w celu nadania mu odrobiny godności na końcu. Może to potrwać lata. Dla dziewięciorga dzieci z Brieskow-Finkenheerd było to prawie dwa i pół roku. Dziewięć dzieci, które nie mogły wstać, a potem pod ziemię.



Historia zaczyna się w 1988 rokuz pierwszym dzieckiem matka umiera. Wpada do toalety, narodzi się, wyciąga ją, zawija w koc, a potem do worka na śmieci, zakopuje go w wypełnionym piaskiem akwarium na balkonie i siedzi obok niego następnego ranka.

Oczywiście historia zaczyna się wcześniej, w dzieciństwie Sabine H., muszą istnieć powody, ale ona jej nie zna.

Kilka kilometrów na południe od Frankfurtu znajduje się Brieskow-Finkenheerd, rodzinna wioska Sabine H., licząca 2700 mieszkańców. Dom jej rodziców to szara posiadłość za brązowym ogrodzeniem, cztery jodły z przodu, opuszczona żaluzja. Jeśli staniesz przez chwilę w domu, przed którym nic się nie dzieje, ponieważ jedyny ruch w tym miejscu przynosi federalną autostradę 112 do Eisenhüttenstadt, gniew powraca do ludzi, ciekawskich, którzy oblegali wioskę przez wiele dni w 2005 roku i jednego dzwoni „Czego tu chcesz” po drugiej stronie ulicy, „Co może na to zrobić rodzina?”

Matka, mająca 80 lat, nadal tam mieszka, a także jedna z dwóch starszych sióstr Sabine H. Była najmłodszą córką, „dzieckiem”, mówi w sądzie, często używa słowa, to niewinność. Ona nazywa swoje dzieciństwo „bardzo szczęśliwym”Być może bezosobowo mówi: „Było mało czułości”. Ojciec był przy kolei, matka była gospodynią domową. Sabine H. chce ukończyć szkołę średnią, zostać fotografem lub dekoratorem, ale nie poradzi sobie z tym „nigdy nie było żadnych rozmów w domu, które można by usiąść przy stole, nawet dzisiaj”.

Opuszcza szkołę, zostaje asystentką stomatologiczną i nie podoba jej się ta praca. Pozwala, by jej życie się stało. Poznaj Olivera H. w wieku 17 lat, zajść w ciążę, poślubić go, nie zdawaj sobie sprawy z tego, że jest ze Stasi. Mówi jej, że jest w branży budowlanej.Staje się matką 18 i 19 lat, nie chce już więcej, nie ma już dzieci, dwa lata później przychodzi jeszcze jeden, on już ją obraża lub milczy. W jej życiu jest teraz tak samo niemowa jak z rodzicami. Potem się zaczyna.

Plattenbau, w którym mieszkał Hs, znajduje się we Frankfurcie nad Odrą na Platz der Demokratie 1, w NRD w czasach Otto-Grotewohl-Straße. Tramwaj zatrzymuje się tuż przed, zatrzymaj Hauptfriedhof. Na drzewach przed blokiem, jedenaście pięter, wiatr rozwiał śmieci, puste pustki zwisają w gałęziach, które stukają w balkon z niebieskim frontem, gdzie leżą dzieci.

Mogła spojrzeć z balkonu na cmentarzleżący wysoko i woskowany. Brama wjazdowa otwiera się w środku na dwa zakrzywione skrzydła, takie jak skrzydła aniołów, ciężkie, metalowe skrzydła. Być może bliskość grobowców sprawiła, że ​​Sabine H. poczuła, że ​​dzieci na ich balkonach zostały pochowane, wyjęte z ich świata i oddane na ziemię. Po prostu inny.



W 1988 r. Wprowadzili się Hs z trójką dzieci. Ludzie dzwonią do bloku Stasi, ponieważ mieszkają tam tylko pracownicy Stasi. Ludzie tacy jak Oliver H., czujni ludzie, z zawodu. Przykucniesz, ale zostań dla siebie. Nikt nie chce wiedzieć nic o narodzinach od ściany do ściany.

Na szóstym piętrze mieszkała Hs

Sabine H. mówi w sądzie, że nieszczęście zaczęło się od przeprowadzki do tego domu. Czuje się zamknięta, odizolowana, zaczyna się od picia, tylko wieczorem w kuchni, piwo z jego pudełka. Potem, nawet w ciągu dnia, rano flaga ucichła, chowając brzuch. Wszystko staje się fasadą, zapewnia dzieciom, idzie do pracy, sprzedaje ubezpieczenia w terenie, rodzina wyjeżdża na wakacje z karawaną, jedzie do Karkonoszy i polskiego wybrzeża Morza Bałtyckiego. To podwójne życie.

Tylko jedno dziecko, drugie z dziewięciu, nie dostało jej w tym bloku. Chłopiec, urodził się w maju 1992 r. Na szkoleniu w Goslar. Zostawiła go między nogami, wciąż na pępku, a kiedy przyszła koleżanka, z którą dzieliła pokój w pensjonacie, naciągnęła na niego koc. Później umieściła go w zielonym letnim płaszczu, zapakowała go w pościel w torbie podróżnej i zabrała do domu. Pochowała go obok akwarium na balkonie w plastikowej wannie.

Ujawnia okoliczności pierwszych dwóch urodzeń. Pozostali zginęli dla niej w mgle alkoholu, represji, strachu, samookreślenia lub obojętności. Nie jest jasne, dlaczego nie pamięta, jeśli naprawdę zapomniała o wszystkim lub milczy, by chronić męża. Oliver H. mówi, że nie zauważył niczego o ciążach. Jego współudział jest niesprawdzony. Mówi w sądzie, że zawsze miała nadzieję, że coś zauważy, coś powie, ale milczał i spał z nią raz lub dwa razy w tygodniu, pomimo jej opuchniętego i obumierającego ciała. Siedem lat, od 1992 do 1998 r., Jest prawie w ciąży. Ona nie przeszkadza, nie wie dlaczego. Nie poddaje się, boi się, że lekarz rozpozna ślady wielu dostaw.

Ostatnie z dziewięciorga rodzeństwa rodzi się późną jesienią 1998 roku. W 2001 roku Oliver H. odchodzi, a Sabine H., teraz bez powodu, pije coraz więcej. Gubi się w znajomych, znów jest w ciąży, córka, ma teraz cztery lata i mieszka z rodzicami zastępczymi.

Kiedy jej mieszkanie na Platz der Demokratie zostanie rozliczone 22 sierpnia 2003 r., Sabine H. ma transportowane przez agencję spedycyjną kontenery z balkonu na farmę matki. Nikt nie powinien jej dotykać, mówi, są w niej cenne bulwy. Zostawia je w szopie, wiadrach, garnkach, koszu, plastikowej wannie, akwarium.

31 lipca 2005 r., Po południu, jej bratanek przechyla akwarium.

„Człowiek lub zwierzę”mówi Harald Voß, „to zawsze pierwsze pytanie”. Ale tutaj wiedział od razu: człowiek. Jak to rozpoznać? Voss się uśmiecha. „Widzimy to”.

Harald Voß, 46 lat, jest przyjacielskim, krzepkim mężczyzną, blondyn, trochę blady, patolog od 24 lat. Jest jednym z trzech naukowców kryminalistycznych w Krajowym Instytucie Medycyny Prawnej w Brandenburgii w oddziale we Frankfurcie. W dniu 31 lipca 2005 r. Był w stanie gotowości, a telefon dzwoniący w niedziele go nie zaskoczył. W niedziele ludzie sprzątają swoje ogrody i znajdują kości w łóżkach, z którymi nie mogą się równać. Od ptaków lub szczurów. Następnie dzwonią na policję i dzwonią do Medycyny Sądowej, aby się upewnić, a potem przychodzi Harald Voss.

Nadal widzi siebie przykucniętego przed kupą ziemi, obok akwarium, niskiej szklanej kadzi, zielonej wrastającej po bokach. W nim niebieski worek na śmieci, który otwiera. Obraz wywarł na nim wrażenie, „ale wciąż”, mówi, „nie zobaczycie, że jestem tutaj, aby powiedzieć wam coś o moich prywatnych uczuciach”. Harald Voss nie jest cynikiem, tylko doświadczonym.

Patolog Harald Voß, dzieci zostały w środku.

Opróżniali słoiki stopniowo, 40 śledczych jest w końcu w szopie, a prokurator Anette Bargenda opróżniają plastikową wannę, rondel, kosz, kilka wiader, wiadra są na sobie, tylko w piasku, oddechu, a potem znowu wiadro kości, małe czaszki, zdeformowane, ponieważ płyty czaszki nie urosły jeszcze razem, gdy ziemia spadła na nich.

Dziwne przedmioty tam są, Talerz lalki, papier toaletowy, ręczniki, puste opakowanie na wieszaki WC, podpaski, śruba, osiem kapsli, masowe towary grobowe, śmieci przetrwały z trupami. Wieczorem jest dziewięć małych ciał, a Harald Voss myśli: „Jutro poddajemy się analizie”.

Dzieci wróciły. Z powrotem na świecie. Sprawdzone jako masa mydlana, kontury rozpoznawalne. W jednym z nich jest jeszcze pępowina i poporod, zakonserwowane przez tłusty wosk. Harald Voss mówi, że pochodzi z toreb foliowych, „ponieważ tłuszcz z ciała zamienia się w substancję podobną do ługu, która otacza ciało”.

Policja wypełnia resztki w słoikach. Nadchodzi karawan, okna ciemnieją. Undertaker ładuje wiadra, tak musi być, zgodnie z Brandenburską ustawą o pogrzebie, „ciała muszą być przewożone pojazdami, które są przeznaczone wyłącznie do transportu trumien i urn”. Prawo nie rozróżnia, sprawia, że ​​trumny z zardzewiałych wiader i istot ludzkich z dziewięciu pochowanych ciał przeszłych. Wydaje się, że ten moment jest jedynym głęboko ludzkim w biografii dziewięciu dzieci: ponieważ teraz są traktowani jak zmarli, z synowską pobożnością, szacunkiem, jazdą na karawanie, jak umarli, którzy się opłakują.

W ciągu nocy pojemniki ustawione w linii patologii, 1 sierpnia rano o wpół do siódmej Voß i jego kolega Ragna Drescher wlają pierwszy do metalowego stołu. „Przyjrzeliśmy się pojemnikom, kiedy się pojawiły. Tak je policzyliśmy, a nie wiek, co było poza naszą kontrolą” - mówi Voß.

Dziecko tnie od jednego do dziewięciu. Voss podyktował, Ragna Drescher zbadała. Szukając złamań, pobrano próbki DNA do określenia płci i do testu na ojcostwo, dwóch chłopców, siedem dziewcząt, ojciec we wszystkich przypadkach Oliver H. Mierzyli to, co znaleźli, długość kości pozwala wyciągnąć wnioski na temat miesiąca porodu. Wszystkie dzieci zostały całkowicie wypisane ze szpitala.

Harald Voss siedzi w pokoju medycznym medycyny sądowej, który mieści się w koszarach byłego komisariatu policji przy Nuhnenstraße w południowej części miasta, przed bramą, bez dostępu publicznego. Pokój z przerwami jest wąski, bardziej bezbarwny niż zwykły, umywalka, kuchenka mikrofalowa, na stole jest kwiecista cerata, nie ma miejsca na sprawy społeczne, obok są martwi w swoich lodówkach. Tego ranka miał na stole chłopca, pół roku, umierającego z głodu, 200 metrów w linii prostej z Placu Demokracji, w górę Leipziger Strasse w kierunku centrum, Florian. W rzeczywistości jedna z siedmiu komórek w chłodni musiałaby mieć dołączony certyfikat martwego ciała. Ale Voss i jego dwaj koledzy zawsze wiedzą dokładnie, które komórki działają.

Przez prawie dwa i pół roku działał numer dwa. W środkowej lewej części, mówią patolodzy, liczby nie używają ich podczas rozmowy ze sobą. Wyśrodkuj w lewo w czterech stopniach Celsjusza w dziewięciu metalowych misach, każda o długości 58 centymetrów, głębokości 40 i głębokości 6 cali, ułożonych jak wieża Jenga. Jedna filiżanka na dziecko. Dla dwojga szkieletów próbowali uczynić kości ludzką całością.

Przez prawie dwa i pół roku szczątki dzieci przechowywane w medycynie sądowej.

Voss dostaje swój atlas człowieka. Napis na częściach ciała jest w cyrylicy, studiował na Ukrainie. Otwiera bok szkieletem noworodka, kości są brązowe, błękit chrząstki, znacznie więcej chrząstki u człowieka niż myślisz. Przechodzi chrząstka. Nie mają nic ważonego, mówi Harald Voss, „nie ma sensu ważyć leniwego trupa”.

Później mówi, że martwe dzieci podchodzą do niego na jego sekcyjnym stole, nawet jeśli mają wiek swojego syna. Im starszy staje się chłopiec, tym bardziej zestarzeje się jego litość. Teraz ma jedenaście lat. Prawie dwa i pół roku to dziewięć dzieci w środku lewej, w czterech stopniach. Sztucznie trzymane na ziemi. Są teraz dowodami, dowodami w trwającym procesie.

Sabine H. to proces. Milczy podczas procesu, radzi jej prawnik. Werdykt został wydany w czerwcu 2006 r., 15 lat więzienia. Prokuratura chce uwolnić ciała, sędzia powstrzymuje ich, ponieważ Sabine H. jest w rewizji, a ty nie wiesz na pewno, jeśli nadal potrzebujesz dowodów. Zaledwie kilka razy lekarze kryminalistyczni otwierają komory chłodnicze, aby uzyskać więcej próbek DNA, ale nie wnoszą nic nowego; i ponownie zbadać kości pod kątem złamań, ale nie można jednoznacznie stwierdzić, czy miały miejsce przed śmiercią czy po niej.

Federalny Sąd Najwyższy podtrzymuje orzeczenie w kwietniu 2007 r., Ale domaga się ponownego rozpatrzenia odpowiedzialności matki, ponieważ pierwsze orzeczenie nie uwzględniało w wystarczającym stopniu jej alkoholizmu i zaburzeń osobowości. Nowy raport musi zostać przygotowany, będzie jesień. Sabine H. czeka w więzieniu Luckau-Duben na proces. Na początku października sąd okręgowy we Frankfurcie w końcu uwalnia ciała.

We Frankfurcie nad Odrą powstanie więcej parków i terenów zielonych. Wiele budynków prefabrykowanych zostało wyburzonych, w tym blok mieszkalny, w którym mieszkała rodzina H.

„Żadne miasto nie jest szczęśliwe, jeśli ma coś takiego”mówi Sven-Henrik Häseker w swoim wielkoformatowym biurze w ratuszu, o wysokości kilku metrów. Häseker jest rzecznikiem miasta Frankfurt / Oder, koszuli w kolorze liliowym, czarnej, wyprostowanej sierści, próbującej wyjaśnić. Chciałby powiedzieć więcej, ale administracja jest powściągliwa. „I tak mamy już problem z obrazem”, mówi. „Ludzie odchodzą, z niespełna 90 000 ludzi przed zwrotem akcji, nadal mieszka tu 61 000 osób. Umierające miasto”.

Wskazuje na mapę miasta na ścianie. Budynki prefabrykowane mają zostać zburzone, a blok mieszkalny, w którym mieszkali Hs na Placu Demokracji, zostanie zburzony, a parki i tereny zielone zostaną zbudowane. Frankfurt / Oder ma przestrzeń, ale nie ma dzieciW przyszłym roku spodziewamy się tylko 200 urodzeń. Szkoły się zamykają. „Dziewięć martwych dzieci jest niezauważonych przez lata, a nie dokładnie pozytywna reklama”.

Miasto chce się oczyścić. Proponuje pogrzeb.

Biuro w Brieskow-Finkenheerd już pomachało: Odnosi się do statutu cmentarza miejskiego, zgodnie z którym można tam pochować tylko mieszkańców tego miejsca. Martwe dzieci nigdzie nie są mieszkańcami. Brieskow-Finkenheerd oświadcza, że ​​nie ponosi odpowiedzialności. W żadnym wypadku nie chcesz stać się miejscem pielgrzymekPrzypomina grób, że jest wioską zmarłych dzieci.

Haseker mówi: „Chcieliśmy godnej i odpowiedniej ceremonii, dla wielu z nich był to bardzo bliski romans, są też matkami i ojcami, ale to było skomplikowane”. Po pierwsze, musisz poprosić Olivera H. o opiekę nad dziećmi. On, który nawet nie chce o nich wiedzieć, jest teraz odpowiedzialny jako ojciec: rodzice podlegają pogrzebowi, zgodnie z Brandenburgskim prawem pogrzebowym odpowiada za to starszy z rodziców. Oliver H. musi zabrać swoje dzieci pod ziemię.

Z drugiej strony, na pogrzeb wymagane są akty zgonu, ale nie ma ich, ponieważ nie ma aktów urodzenia dziewięciu dzieci. Są tylko akty zgonu z medycyny sądowej. Z kolei akty urodzenia nie mogą być wydane tylko dlatego, że dzieci nie mają imion. Po pierwsze, rodzice muszą zdecydować, czy nadal chcą nazwać dzieci. Nic się nie dzieje. Miasto rozważa wymuszone nazewnictwo.

To zajmuje kolejne dwa miesiące. Dzieci są ułożone w komorze lodówki.

Na koniec Oliver H. jest proszony przez radę miasta o opiekę nad pogrzebem. Skontaktował się z domem pogrzebowym, który zgodził się z porządkiem publicznym, aby milczeć o operacji. „Następnie urząd rejestracyjny zdecydował się na tymczasowe rozwiązanie”, mówi Häseker, „i dokonał wstępnego zapisu procesu umierania”. Dyrektor pogrzebowy może wreszcie wykonać swoją pracę.

W dniu 4 grudnia 2007 r. Nadszedł czas. Matka nie jest informowana o spotkaniu. Dowiaduje się z gazety kilka dni później. Jej adwokat Matthias Schöneburg mówi, że była rozczarowana. Nie odszedłaby, ale zgodziłaby się po cichu ze sobą.

W dniu 14 lutego 2008 r. Rozpocznie się postępowanie odwoławcze w sądzie rejonowym we Frankfurcie nad Odrą, pokój 007, nowoczesna hala z parkietem i ciężkimi drewnianymi ławkami, przewymiarowana. Sabine H. wchodzi przez boczne drzwi w kajdankachbiała bluzka, makijaż, fryzjerstwo, kucyk wyrwany w pasemkach, fasada nienaruszona; mała, wąska kobieta o twardych rysach, za którą wciąż podejrzewa się twarz pijącego; mówi, pochylona do przodu, z zgarbionymi ramionami, jakby siedziała na rękach: „Mój emocjonalny świat, gdybym wiedział więcej tam”.

Ona walczy. Chce rozmawiać, ale nie wie co. Wiele zdań pozostaje w połowie, nikt nic nie wyjaśnia. Mówi, że w pamięci jest „mniej niż nic”„nawet czarna dziura, nic, to jak bańka, w której wiesz się”. Jak głęboko, jak prawdziwa amnezja pozostaje tak niejasna, jak przyczyny aktu, eksperci nie mogą powiedzieć na pewno. Oczywiście pozostaje tylko wina. I że rola jej byłego męża nie jest namacalna.

Mówi: „Chyba oglądałem to, przyznałem się do tego i piłem”.

Mówi: „Byłem szczęśliwy z każdego dziecka, w przeciwnym razie nie poznałbym się już więcej”.

Mówi: „Zniosłabym każdą karę, jeśli tylko wiedziałam, ale sama nie potrafię tego wyjaśnić”. Mówi: „Nigdy nie myślałem, że zabiję dziecko, wszyscy będą mieli ze mną miejsce”. Ona mówi: „Kochałem każdego z dzieci, to było moje”.

Musiała zawsze siedzieć tam, we krwi i po porodzie, na podłodze w łazience, w łóżku, w pobliżu toalety, gdziekolwiek miała dzieci, w czteropokojowym mieszkaniu możliwości są ograniczone. To, co zauważyły ​​dorastające dzieci, pozostaje niejasne w sądzie, zaprzeczyły temu stwierdzeniu. Urodziła, jej mąż oglądał telewizję, piła. Potem czekała. Noworodki, które nie są pod opieką, nie walczą. Giną w milczeniu. Matka nie przywraca jej do życia, oddaje ją z powrotem do szarej strefy między byciem a byciem, po prostu pozwala jej wyjść, lżejsza, zupełnie inna niż starsze dzieci, ponieważ nie ma jeszcze prawdziwego przywiązania. „Trzeba wziąć pod uwagę”, mówi oceniający Matthias Lammel, „że rodzące się dzieciobójstwo jest czymś zupełnie innym niż zabijanie starszych dzieci”. Zwłaszcza jeśli matka nie chciała przyjąć dziecka w czasie ciąży.

Matka w lutym przed sądem rejonowym, pokój 007.

W pewnym momencie przychodziła do siebie za każdym razem, musiał zrozumieć, że działa. Zamieniła dzieci w worki na śmieci z leżącymi śmieciami, zakopała je w wiadrach i położyła na balkonie. Żadne z ostatnich dzieci nie jest jej własną pamięcią. Tylko torby na zakupy pochodzą z różnych domów towarowych.

Na końcu stoi się na tej łące, przy bezimiennych grobach, których dokładne położenie pozostaje tak samo przypuszczalne jak życie i śmierć dzieci. Jedyną pewnością jest to, że nie było chwili ich istnienia, kiedy byli mile widziani na świecie. Nie po jej śmierci, na pewno nie w jej życiu. Pozostają bez śladu w realnym świecie.

Twój pobyt wynosi 15 lat.

Sprawa Brieskow-Finkenheerd w sądzie - fakty

W czerwcu 2006 r. Sabine H. została skazana przez sąd okręgowy Frankfurt / Oder na 15 lat więzienia za zabójstwo w ośmiu przypadkach; sprawa z 1988 r. jest zakazana przez prawo NRD. Federalny Sąd Najwyższy podtrzymuje wyrok, ale żąda, aby wyrok został poddany rewizji. Nowy raport ma wyjaśnić, czy Sabine H. była w pełni winna - była pijana po urodzeniu i nie ma pamięci o czynach. W drugim tegorocznym procesie Sabine H. oskarża swojego byłego męża. Twierdzi, że powiedział około 2000 roku, z kłótnią z nią: „Nie myśl, że nie wiedziałem, że jesteś w ciąży”. Prokuratura podejmuje wówczas dochodzenie przeciwko Oliverowi H., ale ustawia je pod koniec maja bez rezultatu. W sądzie Oliver H., podobnie jak trójka jego dużych dzieci, powołuje się na jego prawo do odmowy złożenia zeznań. Druga procedura potwierdza zdanie. Rzeczoznawca Horst Krüger poświadcza, że ​​Sabine H. była całkowicie winna, ponieważ była w stanie działać w fazie narodzin i po akcie „zawsze znacząca i odpowiednia do sytuacji”. W pośpiechu nie byłoby to możliwe, przynajmniej nie tylko: „Gdybyśmy pomogli, mielibyśmy zupełnie inną sytuację”. Adwokat Matthias Schöneburg stwierdza, że ​​z jego punktu widzenia „prawidłowy osąd jest możliwy tylko wtedy, gdy obejmuje się rolę byłego męża”. Zmniejszonej zdolności do zadłużania nie można wykluczyć za pomocą co najmniej siedmiu działań. Ogłasza nową wersję. Prokurator Anette Bargenda mówi na zakończenie procesu: „Nigdy się nie dowiemy, co się stało”.

Miejsce Zbrodni: Katarzyna Waśniewska (Kwiecień 2024).



Niemcy, przestępczość, Frankfurt (Oder), Frankfurt, łupież, zabawki, Sauerland, reportaż, dzieciobójstwo, medycyna sądowa, cmentarz, maltretowanie dzieci